Studentom trudno jest znaleźć pracę. Jak wiadomo pracodawca szuka osób młodych, produktywnych, dodatkowo z kilkuletnim doświadczeniem. Obecnie za uczniów i studentów do 26. roku życia pracujących na umowie-zleceniu nie trzeba odprowadzać składek ubezpieczeniowych tak, jak od innych pracowników. Dlatego stają się oni atrakcyjni, konkurencyjni i dobrze opłacalni.
Niestety, rząd szuka sposobu na zasypanie dziury budżetowej ZuS. Pojawił się więc pomysł na oskładkowanie kosztów zatrudnienia studenta. Jak wylicza Jeremi Mordasewicz – członek rady nadzorczej ZUS, spowoduje to wzrost kosztów takiego zatrudnienia o około 40%.
Zdaniem rządu brak oskładkowania czyni ze studentów pracowników drugiego rzędu, ponadto w przyszłości będą mieli mniejsze emerytury. Plany tłumaczone są również brakiem możliwości ubiegania się o odszkodowania lub renty wypadkowej z ZUS, w przypadku jakiegokolwiek wypadku przy pracy.
Zarówno studenci, jak i pracodawcy nie kryją oburzenia w związku z zaistniałą sytuacją.
„Zmiany zaszkodzą studentom i mogą negatywnie wpłynąć na możliwość rozpoczęcia samodzielnego życia i utrzymania się poza domem rodzinnym.”
„Studenci i uczniowie dorabiają sporadycznie i żeby umożliwić im dalszą możliwość pracy i utrzymania się, nie powinni być obciążani składkami. To pewna forma wsparcia ich przez państwo i dobrze, aby tak zostało”.
Źródło: Gazeta Wyborcza