Część fanów i dziennikarze zainteresowali się jak Agacie Wróbel idzie spłata zobowiązań i leczenie. Jednak jak dotąd nikomu nie udało się z nią bezpośrednio skontaktować. Szczególne wysiłki w tym kierunku podejmował dziennikarz wp.pl Marek Bobakowski. Również były trener olimpijski Ryszard Soćko przyznał, że po zakończeniu zbiórki Wróbel zerwała z nim kontakt. Podobnie przedstawiciele portalu zrzutka.pl, na której prowadzona była akcja, stracili kontakt z kobietą.
Agata Wróbel odezwała się dopiero po publikacji artykułu na temat niejasności w zbiórce. Opublikowała na Facebook oświadczenie, w którym napisała, że nie musi nikomu z niczego się tłumaczyć:
Chciał wywołać hejt [Bobakowski – przyp. red.] i mu się udało. Sprawia mu przyjemność znęcanie się nad psychiką drugiego człowieka. Poprosiłam o pomoc i nikogo do niczego nie zmuszałam. Przykro mi, że niektóre osoby uważają, że skoro coś wpłaciły, to teraz nie mam prawa do żadnej prywatności i mam opowiadać co dokładnie robię i na co idą pieniądze[…]Fani mi pomogli. Ja też mogłam pomóc wielu osobom, dzieciom i fundacjom zwierzęcym, bo kocham zwierzęta i nie jestem obojętna na krzywdę innych. Fanom kiedyś znów podziękuję przed kamerą. Tym prawdziwym, gdy już będę w stanie
ZOBACZ: Nagrał katastrofę helikoptera, od środka. Wstrząsające video – wśród rannych byli Polacy!
Z jednej strony nie sposób się nie zgodzić z panią Agatą – nikomu nie obiecywała, że rozliczy się z pieniędzy co do złotówki i będzie w szczegółach opisywać jak dysponuje zebranymi środkami.
Z drugiej jednak strony pozostaje pewne uczucie niesmaku i niejasności, które za jakiś czas może sprawić, że inni zbierający pieniądze nie będą cieszyli się zaufaniem darczyńców.
wprost.pl/ foto: screenshot