Wiceszef MON Tomasz Szatkowski zdradził podczas dzisiejszego posiedzenia Sejmu jakie zadania zostały powierzone polskim żołnierzom, którzy zaangażowali się w misję wojskową na Bliskim Wschodzie.
Już na początku wiceminister Szatkowski zapewniał, że decyzję o zaangażowaniu wojskowym poprzedziły analizy oraz spotkania z cywilnymi i wojskowymi służbami specjalnymi. – Te analizy wpłynęły na takie, a nie inne umiejscowienie polskich kontyngentów. Wybraliśmy najbardziej bezpieczne i najbardziej komfortowe miejsce dla naszych żołnierzy”. Jak podkreślił, nie należy obawiać się, że zaangażowanie Polaków w wojnie na Bliskim Wschodzie zwiększy zagrożenie atakami terrorystycznymi na terenie naszego kraju. – Jeśli chodzi o poziom zagrożenia dla Polski w wyniku dyslokacji tych kontyngentów, w opinii Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego on się nie zmieni i pozostanie na takim samym niskim poziomie – powiedział Szatkowski.
Co ważne, a czego nie podkreślają krytycy polskiej misji wojskowej na Bliskim Wschodzie, kontyngenty nie mają mandatu do prowadzenia działań na terytorium Syrii.
Bezpieczeństwo żołnierzy będzie zapewnione w najwyższym stopniu. To są takie miejsca, żeby nic im nie groziło, a same misje będą wyłącznie obserwacyjne i szkoleniowe. Nawet wojska specjalne, które zostaną wysłane, będą zajmowały się szkoleniem sztabów milicji chrześcijańskiej, głównie w Iraku – oświadczył z kolei Bartłomiej Misiewicz. – W działania przeciwko Państwu Islamskiemu zaangażowany jest cały Sojusz Północnoatlantycki. Każde państwo w jakiś sposób bierze udział w tym, żeby zwalczać terrorystów, którzy dokonują zbrodni ludobójstwa, zwłaszcza na ludności chrześcijańskiej. Ponad 60 państw jest w ten konflikt zaangażowanych – dodał rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej.
ms