„Kupony szczęścia” są wszechobecne. W kawiarniach, na stacjach benzynowych, w kioskach, osiedlowych sklepikach, urzędach pocztowych. W supermarketach kasjerki specjalnie namawiają do ich kupna. Zwyczajnym widokiem są ubodzy ludzie, odmawiający przyjęcia reszty, by za tę drobną gotówkę kupić zdrapkę o wartości dwóch bochenków chleba.
Od kilku lat w bułgarskich sklepach obok chleba i mleka królują „kupony szybkiego hazardu”, czyli zdrapki. Szczęściarzy, którzy wygrali, pokazuje na okrągło telewizja, trwa agresywna kampania medialna. Ludzie wręcz oszaleli na punkcie zdrapek.
Liberalizacji sprzedaży towarzyszyła, i nadal trwa, wyjątkowo agresywna kampania medialna, skierowana do potencjalnych nabywców o niskich dochodach i statusie społecznym. Trzy telewizje o ogólnokrajowym zasięgu nadają bezpośrednio losowania, przerywają emisje na reklamy lub nadają te reklamy na banerach bez przerwania najbardziej oglądanych widowisk.
Firm prowadzących ten biznes jest cztery – trzy prywatne (dwie należą do tego samego właściciela) i jedna państwowa. Ze wzrostem zysków firm rośnie uzależnienie ludności od gier hazardowych. Według danych Instytutu Badań Społecznych i Marketingu, przytoczonych przez dziennik „Sega”, gra w nie prawie połowa bułgarskich obywateli, a 44 proc. z nich robi to regularnie.
Zdaniem cytowanych przez gazetę psychologów niskie ceny kuponów są przesłanką do rozwinięcia szybszej zależności od hazardu. Według innego sondażu powszechnie dostępne kupony są szczególne niebezpieczne dla młodzieży. 10 proc. młodych ludzi w wieku od 16 do 19 lat kupuje je codzienne, 11 proc. – raz w tygodniu. U 9 proc. uczniów odnotowuje się oznaki uzależnienia. Jednocześnie 83 proc. ankietowanych uważa nabycie kuponu za najbardziej niewinny sposób próby poprawienia sobie losu.
Reklamy, skierowane do ludzi o niskich dochodach, obiecują szybkie wzbogacenie się. Jednocześnie reguły gier nie są powszechnie dostępne. Zwycięzcom w praktyce daleko do milionów.
Państwowy organizator wydłuża termin otrzymania całej sumy, jeśli przekracza ona pół miliona lewów (250 tys. euro) do siedmiu lat, a prywatne firmy – nawet do 20 lat. Bułgarscy organizatorzy nie przewidzieli możliwości otrzymania mniejszej sumy od razu, jak to jest na przykład w USA lub Hiszpanii.
Większość pokazywanych w telewizji zwycięzców rzeczywiście coś wygrywa. Milionerami jednak są wyłącznie na papierze.
PAP
kd