Kilka dobrych lat temu był nadzieją polskiej piłki z lukratywnym kontraktem w CSKA Moskwa. Wszyscy liczyli, że wyrośnie z niego rasowy zawodnik, być może podpora kadry narodowej. Niestety, kariera, wielkie pieniądze i trudy życia z dala od bliskich sprawiły, że dobrze rokującego zawodnika wciągnęła choroba alkoholowa. I niestety, teraz kolejny już raz wygrała ona z próbami pomocy i ratowania życia.
Dawid Janczyk, bo o nim mowa, ostatnie miesiące spędził w klubie MKS Ciechanów, grającym w lidze okręgowej. Niestety, jak w niedzielę poinformował klub, kontrakt z zawodnikiem został rozwiązany, a on sam pożegnał się z drużyną. Na przeszkodzie znowu stanął nałóg Janczyka, który zrujnował przed laty jego obiecującą karierę.
ZOBACZ TEŻ: Mają po 20 tysięcy zł EMERYTURY! Co trzeba robić, by dostawać taką fortunę? ZUS podał nowe dane
Dawid… Szkoda. Mamy nadzieję, że dana kolejna (?) szansa zostanie w 100% wykorzystana. Powodzenia”
– napisano w oświadczeniu klubu, które opublikowane było na Facebooku.
Podjęliśmy wiele prób i inicjatyw. Zabrakło współpracy. Dawid nie skorzystał z niejednej naszej propozycji skorzystania z profesjonalnego leczenia czy pomocy w walce z chorobą. Wszystko co do leczenia było już praktycznie załatwione, a nie ukrywam, że wiązaliśmy z jego osobą duże plany. Nie chcemy go niańczyć, bawić się z nim. Miał wszelką możliwą pomoc, żeby wyjść na prostą. Niestety nie udało się
– powiedział dla WP SportoweFakty Marek Łebkowski, prezes MKS Ciechanów.
Zawodnik zaczął staczać się w czasie pobytu w Moskwie, gdzie grał dla tamtejszego CSKA. Odbudować formę i równowagę psychiczną usiłował w w Belgii, w Lokeren. Później próbował swych sił m.in w Koronie Kielce i Piaście Gliwice. Później trafił do niższych lig, do rodzimej Sandecji Nowy Sącz, Odry Wodzisław i wreszcie do MKS-u Ciechanów. We wszystkich tych klubach jednak nie potrafił się odnaleźć, a czasem po prostu nie pojawiał się na treningach przez tydzień lub dłużej.