Zwykły letni dzień. Towarzystwo przyjaciół. Wspólna rozmowa. W pewnym momencie ich śmiechy przerywa głośny trzask. Wypadek samochodowy. Od tamtego momentu minęło 14 lat, a oni nadal nie mogą pogodzić się z tym, że nie uratowali jednej z ofiar. Przeczytajcie wyznanie osoby, która była świadkiem wypadku samochodowego ze skutkiem śmiertelnym.
Stara corsa roztrzaskana na drzewie. Taki widok zastaliśmy. Nikt się na moment nawet nie zawahał. Koleżankę wysłaliśmy do pobliskiego sklepu po pomoc. Drugiej kazaliśmy stanąć kawałek dalej na drodze, by zatrzymywała ewentualnie jadące samochody. Ja i dwóch kolegów próbowaliśmy wyciągnąć kierowcę, młodą dziewczynę, z samochodu. Była zakleszczona i pomimo naszej walki, naszych starań, nie udało się. Zmarła na naszych oczach – relacjonuje mężczyzna, który był świadkiem wypadku.
Mężczyzna dodaje, że ratownicy medyczni jeszcze przez ponad godzinę próbowali reanimować młodą dziewczynę. Bezskutecznie. Świadek dodaje, że choć od tamtej chwili minęło 14 lat, ani on, ani jego przyjaciele nie są w stanie pogodzić się ze śmiercią dziewczyny. Czują, że nie zrobili wystarczająco dużo. A przecież zrobili wszystko co tylko mogli…
Od tamtej pory minęło 14 lat, a ja nadal czasami się budzę zlany potem i mam przed oczami tę scenę. Wyraz twarzy tej dziewczyny, do końca świadomej. Jej wzrok, błaganie o pomoc i jednoczesną świadomość, że umiera. I naszą bezsilność- dodaje mężczyzna.
Źródło: Anonimowe wyznanie
Zdjęcie: Pixabay