Jakub Kucner (35 l.) zagrał w kilku serialach, między innymi „Barwy Szczęścia”, „Na sygnale” czy „M jak Miłość”.
Znany jest też z konkursów piękności. W 2017 zdobył tytuł Mistera Polski 2017, następnie II wicemistera w konkursie Mister Global w Tajlandii oraz I Wicemistera Supranational 2018 na gali Mister Supranational w Krynicy-Zdroju.
Jakub Kucner sądził, że udział i zwycięstwo w tego typu konkursach przyniesie mu różne propozycje zawodowe, np. dotyczące modelingu czy kampanii reklamowych. Okazało się jednak, że znacznie częściej dostawał tzw. niemoralne propozycje.
Wiecie, jaką dostałem jedną z pierwszych propozycji, kiedy zostałem Wicemisterem Global? Nie, nie była to oferta wzięcia udziału w kampanii reklamowej, o której tak marzyłem. Mogłem zarobić pół miliona w weekend, towarzysząc pewnemu szejkowi. Co miałbym robić? Możecie się domyślić. Takich propozycji było niestety zdecydowanie więcej niż tych, na które tak czekałem.
– napisał i podkreślił:
Świat, który opisuję, jest brutalny, wulgarny, śmiertelnie niebezpieczny. A ludzie, którzy stoją za organizacją takich transakcji, są bezkarni.
Aktor i model napisał książkę pt. „CENA NIE GRA ROLI”, w której bazując na swoich doświadczeniach przedstawia brutalny świat męskiego modelingu. Poniżej fragment przedstawiający historię Leona – chłopaka, którego Kucnar znał osobiście, a który zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach.
Poniżej fragment powieści „CENA NIE GRA ROLI”
„Coraz więcej chłopaków, którzy mogli pretendować do miana modela, szybko dochodziło do wniosku, że pieniądze można zdobyć w nieco szybszy i łatwiejszy sposób niż ciężką pracą. Wystarczyło trochę zainwestować we własny wygląd, zapisać się na siłownię, znaleźć dobrego fryzjera, być może skorzystać z zabiegów medycyny estetycznej, żeby pogrubić usta albo wygładzić zmarszczki, a potem tylko znajdowało się odpowiednich opiekunów, którzy chętnie płacili za erotyczne zabawy z młodocianymi.
Tak samo było z Leonem. (…) Wybierał się do Amsterdamu, gdzie był umówiony ze swoim przyszłym sponsorem. Faceta nie znał, widział go tylko na zdjęciu (…)
Mężczyzna był Holendrem, miał pięćdziesiąt dziewięć lat, żonę i dwójkę dzieci, ale tak naprawdę wolał młodych chłopców. Żona o niczym nie wiedziała, a nawet jeżeli, to i tak nie miała zamiaru nic z tym zrobić, bo żyło jej się zbyt dobrze. Albert, bo tak miał na imię opiekun Leona, obiecał mu niewielkie mieszkanie w centrum Amsterdamu, wspólne wycieczki zagraniczne, na które mieli razem jeździć, złotą kartę kredytową, a także spełnianie najróżniejszych zachcianek. W zamian za to Leon miał robić tylko jedno – być na każde jego skinienie.
„Żadnych fochów, nie obrażasz się i nie chorujesz. Jeżeli facet do ciebie dzwoni i mówi, że przyjedzie za godzinę, kąpiesz się, jesteś pachnący i na niego czekasz. Jeżeli mówi, że jutro wyjeżdżacie, nie pytasz, gdzie i dlaczego, tylko pakujesz walizkę, a potem wsadzasz swoją dupę w samolot lub samochód i wyjeżdżasz. Jeżeli mówi ci, że przyprowadzi kumpla, to również to akceptujesz” – tego wszystkiego dowiedział się Leon jeszcze przed wyjazdem. Wzruszył tylko ramionami i powiedział, że spoko. A jednak to je go spoko w aucie zaczęło zmieniać się w zdenerwowanie, a nawet lekką panikę. „Co jest?” – zapytał go Bogdan, kiedy przekroczyli niemiecką granicę. „Kurwa, trochę się jednak cykam. Ale to chyba nie jest jakiś zbok, co?”
Bogdan nie miał pojęcia, jak bardzo pojebani byli ci wszyscy faceci, którzy zamawiali sobie młodych chłopaków. Na pewno musieli być jakoś popierdoleni, zwłaszcza ci, którzy swoje zamiłowanie do tego typu rzeczy przykrywali posiadaniem rodziny lub wysokim statusem społecznym. (…)
Pamiętał jednak, że zrobiło mu się wtedy żal tego chłopaka, tego przerażonego Leona, który im bliżej byli Amsterdamu, tym bardziej tracił rezon i najchętniej zwiałby w podskokach do domu. Tyle że na to było już za późno. Wziął sporą kasę i podpisał odpowiednie papiery. Doskonale wiedział, że jeżeli się teraz z tego wycofa, może się to dla niego źle skończyć.– Będzie dobrze – próbował pocieszać go Bogdan, chociaż sam wcale nie był o tym przekonany.
Dostarczył Leona pod wskazany adres, a potem wsiadł w samochód i natychmiast wrócił do Polski. Początkowo zastanawiał się, czy nie zostać dzień lub dwa w Amsterdamie, ale szybko mu się odechciało. Chciał stamtąd jak najszybciej spieprzać. Próbował potem czegoś dowiedzieć się o Leonie i to pewnie był błąd. Najlepiej bowiem traktować tych chłopaków tylko jak towar i więcej nie zawracać sobie nimi głowy. Człowiek nie powinien o nich myśleć, żeby nie odczuwać współczucia. Ale niestety zapytał i uzyskał garść informacji. Otóż Leon trafił na wyjątkowego dewianta, który uwielbiał seks zbiorowy i chętnie zapraszał na orgię zaprzyjaźnionych kumpli. Leon miał wszystko, czego chciał – zagraniczne wyjazdy, ciuchy, drogie zegarki, a nawet prywatnego masażystę – ale tak naprawdę musiał non stop dawać dupy starym Holendrom.
Trudno powiedzieć, co się stało tamtego feralnego dnia. Czy próbował uciec? Może chciał nawiązać z kimś kontakt i powiedzieć, co się z nim dzieje? Nikt niczego nie wiedział poza tym, że jego ciało wyłowiono z jednego z kanałów w Amsterdamie. Bogdan od razu zorientował się, że to nie był wypadek. Co prawda policja stwierdziła, że chłopak był nawalony narkotykami, miał też we krwi alkohol, ale Bogdan doskonale wiedział, że ktoś go tym gównem nafaszerował, a potem po prostu utopił. Prawdopodobnie Leon chciał się wyrwać z tego szamba, no i nawet mu się to udało, tyle że ostatecznie.”
Fragment książki publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka
Wyświetl ten post na Instagramie