Po konferencji prasowej, na której szef IPN poinformował o autentyczności „hakowych dokumentów” rozgorzała dyskusja wokół rzekomej współpracy Lecha Wałęsy z SB. Jarosław Wałęsa, eurodeputowany z ramienia PO, syn Lecha Wałęsy również zabrał głos w sprawie.
Zaznaczył, iż wszyscy powszechnie wiedzą że dokumenty w PRL-u były fałszowane tak więc nie widzi podstaw do niepokoju. Skomentował „wszyscy wiemy, że dokumenty te, szczególnie jeśli chodzi o mojego ojca, były podrabiane”. To jest udokumentowane, że gen. Kiszczak w latach 80. podrabiał dokumenty – wyjaśniał europoseł.
Pojawia się więc pytanie, jeśli teraz nagle mamy autentyczne dokumenty, które potwierdzają agenturalną przeszłość mojego ojca, to po diabła Kiszczak podrabiał wtedy dokumenty. Przecież to jest nielogiczne”.
Podważał również faktyczną autentyczność znalezionego materiału. Komentował „W ciągu pięciu godzin archiwista IPN potwierdził autentyczność tego dokumentu. W tej sprawie nie wypowiedział się tymczasem żaden grafolog, a szef IPN wychodzi i potwierdza autentyczność dokumentów. Pośpiech szefa IPN-u sugeruje jego zaangażowanie polityczne. Inaczej nie da się tego wytłumaczyć”.
Jarosław Wałęsa potwierdził również że spodziewał się takiego obrotu sprawy i wiedział doskonale, że kwestia teczek jego ojca wróci jak bumerang gdy Prawo i Sprawiedliwość dojdzie do władzy. „Cały ten temat to marnowanie czasu”- oznajmił.
„To samo było w latach 2005-07 i teraz też próbują to robić. Widać ewidentnie, że sprawa jest na zamówienie polityczne. Zniszczyć mojego ojca nie będą w stanie, ale będą próbowali”- oświadczył. Zaznaczył tylko, że w tej całej sprawie obawia się o natężenie stresu, na który będzie wystawiony jego ojciec. „On ma już 73 lata, ma już swoje problemy zdrowotne. Obawiam się, że dodatkowy stres może negatywnie odbić się na jego zdrowiu”- skomentował.
pw
Źródło: www.rmf24.pl