60-letni mężczyzna wsiadł do swojego pociągu o 18:27. Miał przejechać tylko kilka stacji, jednak nie poruszył się przez 5 godzin. Przez ten czas nikt nie zainteresował się jego losem i nie zwrócił uwagi na niepokojące zachowanie podróżnego. A raczej brak zachowania i reakcji.
Do tragicznych zdarzeń doszło w pociągu z Manchesteru do Bournemouth w Wielkiej Brytanii. 60-latek zamiast przejechać kilka przystanków odbył całą, 400-kilometrową podróż. Wszyscy współpasażerowie byli przekonani, że mężczyzna śpi.
ZOBACZ TEŻ: 9 miesięcy poszukiwali zaginionego rodzeństwa. Makabryczny i mroczny finał
Ze względu na ograniczenia związane z koronawirusem personel pociągu nie może wchodzić w żadne interakcje z podróżnymi. Być może również przez to żaden z konduktorów nie skupił się na śpiącym mężczyźnie.
Przewoźnik, do którego należał pociąg wyraził głębokie ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji. Martwego mężczyznę odnalazł bowiem dopiero sprzątacz, który czyścił pociąg po zakończonym kursie. W oświadczeniu napisano, że to „przerażające”, że do czegoś takiego doszło w „cywilizowanym społeczeństwie”, czym chyba przewoźnik chce zrzucić winę ze swojego personelu na współpasażerów zmarłego.