Joanna Racewicz, dziennikarka Telewizji Polsat i Polsat News, zabrała głos w sprawie zachowania policji w trakcie demonstracji w Warszawie. Chodzi o protesty przeciwko aresztowaniu aktywisty Michała Sz. (przedstawiającego się jako Margot). Prezenterka nie kryła swojego oburzenia!
Racewicz opublikowała zdjęcie, na którym widać policjanta obezwładniającego prostującą osobę.
– Zdjęcie, które mówi więcej, niż tysiąc słów. Zdjęcie, po którym pęka serce i rodzi się wstyd. Wstyd i tęsknota. Tęsknota za krajem, w którym nie ma pogardy, poniżenia i strachu przed wyjściem na ulicę – bo jest się „innym”. W którym nie ma furgonetek wołających dramatycznym tonem, że „geje molestują dzieci” – napisała.
Wspomniała również o tym, jak jej synek zareagował na wydarzenia w Warszawie.
– Jechałam wczoraj z Synkiem do domu. Wrócił z obozu. Szczęśliwy i pogodny. Pełen opowieści o porannych zaprawach i wieczornych podchodach. Ciepły wieczór, otwarte okna w samochodzie. Tuż obok Placu Zawiszy opowieść o „draństwie LGBT”. Na szczęście tylko fragment, tylko kilka słów… „- Naprawdę? Nasz K. i D. mogą mi zrobić krzywdę…? S. też? Co to za bzdura, Mamiś? – pyta. To coś gorszego, Synku… To słowa, które mogą zrobić krzywdę i złamać życie. Które kłamią, piętnują, naznaczają, sieją złość i nienawiść. Które dają zgodę na przemoc. Jak znak różowego trójkąta na obozowym pasiaku… Stygmat nadany słowem… Tysiąc lęków, strach przed wyjściem z domu, dlatego, że ktoś nie kocha tak, jak życzyliby sobie tego „obrońcy moralności” – stwierdziła dziennikarka.
Dodała też, że „protest nie jest po to, żeby się podobać, żeby bić mu brawo. Jest po to, żeby zwrócić uwagę i wołać, głośno. Nawet wtedy, kiedy gardło jest przyciśnięte do ziemi policyjnym kolanem”.
Zobacz także: Awantura wokół LGBT. Padły wulgarne słowa
Fot. Instagram