Justyna Steczkowska to wokalistka, kompozytorka, twórczyni tekstów, skrzypaczka. Członkini Akademii Fonograficznej ZPAV, a także jedna z laureatek finału pierwszej edycji programu „Szansa na sukces”.
Steczkowska to jedna z najbardziej uzdolnionych polskich artystek. Wylansowała takie utwory jak: „Wracam do domu”, „Dziewczyna szamana”, „Grawitacja”, „Za karę”, „Ave”.
Kilka dni temu po raz pierwszy Steczkowska odniosła się do separacji z mężem. Artystka rzadko mówi o swoim życiu prywatnym. Zrobiła wyjątek i odpowiedziała szczerze na pytania dziennikarzy czasopisma Viva.
Gdy coś, co jest fundamentem twojego świata, nagle zaczyna pękać, czujesz ból, oszołomienie, zagubienie… Ale trzeba brać pod uwagę, że małżeństwo, partnerstwo, w ogóle życie z drugim człowiekiem nie jest tylko wielką sielanką. Wszyscy to znamy. To jest droga dwojga ludzi, którzy całe życie wzajemnie się uczą i dowiadują czegoś o sobie. Dojrzewają i na każdym etapie życia towarzyszą im inne emocje. W końcu przychodzi czas, w którym zadają sobie pytanie – czy mają coś jeszcze do zaoferowania sobie i światu razem. My, jak wiele innych małżeństw, musieliśmy odpowiedzieć sobie na to po 20 latach związku – przyznała w wywiadzie dla Vivy, Jusyna Steczkowska.
Artystka dodała, że mimo problemów, ona i mąż nie mieszkali osobno.
Nie, nikt nie poszedł do swojej piaskownicy, ale musieliśmy sami nad sobą się pochylić. Nigdy nie mieszkaliśmy osobno.
Separacja Justyny z architektem Maciejem Myszkowskim była wówczas pożywką dla fotoreporterów i dziennikarzy. Media rozpisywały się wówczas na temat domniemanego romansu artystki z jej managerem. Pojawiło się wówczas mnóstwo plotek powielanych przez portale czy czasopisma.
To jest stek medialnych bzdur, które musiałam wyprostować w sądzie, bo prostowanie plotek i tłumaczenie nic nie daje i jest upokarzające. Wszystkie te głupoty, jak to opuściłam swoje dzieci, wyszłam z domu z jedną walizką i wiele innych kłamstw na temat mój, mojego małżeństwa, ale też moich zawodowych spraw, zostały określone przez sąd jako zwykle kłamstwa. (…) Do tej pory wszystkie sprawy wygrałam, a pieniądze trafiają sukcesywnie na fundację Anny Dymnej i domu „Ufność”. A ja czekam na przeprosiny. Prawdą jest tylko to, że rozstaliśmy się na chwile ze sobą, po to, żeby móc dalej pójść razem z większą świadomością siebie – wyznaje artystka.
Zdjęcie: Youtube,
Źródło: Viva