Korea Północna cały czas utrzymuje, że nie odnotowano tam przypadków koronawirusa SARS-CoV-2. Jest to o tyle ciekawe, że z drugiej strony tematyka epidemii koronawirusa zdominowała posiedzenie Najwyższej Rady Ludowej, czyli tamtejszego parlamentu, a zarazem władze w Pjongjangu chwaliły się wielkimi sukcesami w zabezpieczaniu kraju przed pandemią. Do tego dochodzi podejrzanie długa nieobecność w przestrzeni publicznej Kim Dzong Una, dyktatora Korei Północnej. Ucieczka tego żołnierza zadaje kłam oficjalnej propagandzie.
Północnokoreański żołnierz postanowił uciec z kraju poprzez graniczną rzekę Tumen, oddzielającą Koreę Północną od Chin. W trakcie przekraczania rzeki dostrzegli go chińscy pogranicznicy, którzy bez specjalnych ceregieli otworzyli do niego ogień. Żołnierz został zraniony i odwieziony do szpitala w Longjing w prowincji Jilin.
ZOBACZ TEŻ: Oblana denaturatem i podpalona konała przez miesiąc w szpitalu. Makabra w Grudziądzu
Tam w pierwszej kolejności przeprowadzono badania pod kątem obecności koronawirusa. Badania laboratoryjne potwierdziły, ze mężczyzna jest zakażony tym patogenem. Koreańczyk został więc odizolowany, a w szpitalu zakazano odwiedzin, aby zminimalizować możliwość wydostania się wirusa w miasto.
Jak na razie nie wiadomo jaki będzie los wojskowego uciekiniera. Ale jego przypadek może być potwierdzeniem informacji, jakie już kilka tygodni temu pojawiały się mediach. Zgodnie z nimi, nawet 180 żołnierzy z Korei Północnej miało umrzeć z powodu COVID-19.
ZOBACZ TEŻ: Kim Dzong Un to ukrywa. W Korei Północnej z powodu koronawirusa zmarło już 180…
Tymczasem oficjalna propaganda Pjongjangu cały czas utrzymuje, że koronawirusa w tym kraju nie ma, lub że są to jednostkowe przypadki, sprawnie wyłapywane i leczone przez „najlepszą socjalistyczną służbę zdrowia na świecie”. Tymczasem niektórzy komentatorzy przypominają, że w kraju Kim Dzong Una są szpitale, w których nie ma nawet bieżącej wody i stałego dostępu do prądu.