Na Wyspach Brytyjskich jest już około 10 tysięcy zakażeń, tymczasem rząd nie zamyka szkół, ani nie odwołuje imprez masowych. Chce w ten sposób stworzyć „nową odporność”.
Brytyjczycy robią eksperyment na kilkudziesięciu milionach ludzi, który opiera się na: „A niech złapie i się uodporni”. Tymczasem ze sklepów w zastraszającym tempie znikają produkty spożywcze.
Co więcej premier Boris Johnson mówi otwarcie: „Brytyjczycy, jeszcze wiele rodzin straci swoich bliskich przed czasem” -oświadczył w orędziu do narodu.
Wielka Brytania stanowi szczególnie odosobniony przypadek wśród państw Europy Zachodniej, gdzie wprowadzono jedynie nieliczne ograniczenia w życiu codziennym obywateli.
Na wyspach przełożono poki co tylko lokalne wybory o 12 miesięcy. Nie zamyka się jednak szkół, nie odwołuje imprez masowych ani zawodów sportowych, nie ogranicza podróżowania.
Szkół nie zamknięto, bo „rola dzieci w roznoszeniu wirusa nie jest zbyt jasna”.
„Obywatele muszą tak często jak to tylko możliwe myć ręce”, Kichaj i kaszl w chusteczkę jednorazową którą masz wyrzucić do kosza i umyć ręce. Ludzie z gorączką i utrzymującym się kaszlem mają zostać w domu przez 7 dni”– przekonuje najnowsza wersja rządowego poradnika na czas ogłoszonej pandemii.
We Włoszech, drugim po Chinach najbardziej dotkniętym pandemią SARS-CoV-2 krajem, życie publiczne przestało istnieć. Bary i restauracje są zamknięte, a w miastch wyznaczono strefy, gdzie za „szwendanie się” policja wlepia mandaty.
ZOBACZ TEŻ:Bała się wychodzić z domu. Policja nie reagowała i doszło do TRAGEDII
Poki co Wielka Brytania idzie pod prąd. Rząd w Londynie chce wytworzyć odporność stadną (ang. herd immunity) dla całej Wielkiej Brytanii. W ten sposób kraj uodporniłby się na przyszłe nawroty wirusa. Do tego jednak „zainfekować się wirusem musi 60 proc. z 66 mln obywateli”- przekonuje sir Patrick Vallance.
Źródło:focus.pl/pixabay