Moda na jedzenie „eko” i „bio” zatacza coraz szersze kręgi. Wielu z nas jest coraz bardziej świadomych tego, że w jedzeniu najtańszym jest sporo niezbyt zdrowych dodatków, konserwantów i innych substancji. Jednak jak przekonał się ten klient, kupno produktu z nazwą „bio” nie załatwi wszystkiego. Jego chleb nie nadawał się do spożycia.
Pan Mariusz lubi wiedzieć co je i nie oszczędza na składnikach. Niedawno w jednym z klepów na krakowskich Swoszowicach kupił pełnoziarnisty chleb za niemal 10 złotych. Spodziewał się, że produkt reklamowany jako ekologiczny, polecany przez dietetyków, ze sprawdzonym składem i całą masą pożytecznych dla zdrowia makro i mikroelementów będzie świetną inwestycją. Wystarczyło jednak odkroić jedną kromkę, aby obrzydzenie sprowokowało niemal wymioty…
Pechowy klient we wnętrzu swojego bochenka odkrył niedopałek papierosa! Od razu poszedł do sklepu i zwrócił towar. Tu nie było żadnych problemów – sprzedawca oddał pieniądze i przeprosił, choć przecież nie mógł mieć pojęcia, że sprzedaje zanieczyszczony chleb. Schody zaczęły się jednak, gdy pan Mariusz postanowił odnaleźć producenta chleba.
ZOBACZ TEŻ: 32-latek zmuszał do TEGO 14-latkę. Wywoził ją do lasu, hotelu i tam…
Okazało się, że na opakowaniu bochenka nie było takich informacji. Adres trony internetowej z opakowania przekierowywał na stronę z wartościami odżywczymi produktu, jednak bez możliwości identyfikacji i kontaktu z wytwórcą. Panu Mariuszowi udało się ustalić, że prawdopodobnie gotową mieszankę do wypieku chleba sprzedaje różnym piekarniom firma z Wielkopolski. Kto jednak przygotował ten konkretny bochenek?
Dziennikarze „Faktu” postanowili poprosić o pomoc Jerzego Gramatykę, krakowskiego Rzecznika Praw Konsumenta. Ten przyznał, że choć w sprawie wadliwości produktu należy kontaktować się ze sprzedawcą, a nie producentem, to jednak na opakowaniu produktu ten drugi powinien być jasno wskazany.
To jednak samo w sobie nic nie zmienia, bowiem producent chleba jak na razie pozostaje nieznany. Czy w innych produktach nie ukrył on podobnych, obrzydliwych „prezentów”?