W Korei Północnej nadal żyją chrześcijanie, chociaż ich rzeczywista liczba nie jest znana. Jedyną dozwoloną religią jest tam kult zmarłego przywódcy Kim Ir Sena. Wszystkie inne religie są surowo tępione. Jak wynika z relacji francuskiego księdza Philippe Blota, który jest misjonarzem w Korei Południowej sytuacja chrześcijan jest bardzo ciężka. Muszą oni ukrywać swoją religię, inaczej czeka ich śmierć albo obóz koncentracyjny. Prześladowania pochłonęły życie setek tysięcy chrześcijan. Obecnie około 100 000 wierzących znajduje się w więzieniach lub obozach pracy. Ks. Blot, który na co dzień zajmuje się pomocą w ucieczce Koreańczyków do Chin przyznaje, że z roku na rok staje się to coraz trudniejsze. Wcześniej granicy pilnowali poborowi w 10-letniej służbie wojskowej. Dość łatwo można ich było przekupić. Po dojściu do władzy Kim Jong-una w 2011 r. kontrola granic została wzmocniona. Wciąż jednak znajdą się przewodnicy, którzy są w stanie przeprowadzić uchodźców przez granicę. Kosztuje to jednak od 3 do 5 tys. euro od osoby. Francuski misjonarz zapewnia, że otrzymał wiele świadectw o istnieniu chrześcijan w Korei Północnej, zwłaszcza protestantów. Muszą jednak ukrywać swą wiarę. Zdekonspirowanych chrześcijan komunistyczny reżim zabija bądź zsyła na resztę życia do obozów koncentracyjnych.
„Przed trzema laty pewna protestantka przyjęła chrzest w Chinach i wróciła do Korei Północnej z Bibliami w plecaku. Złapała ją policja. Powieszono ją za nogi i publicznie zlinczowano” – opowiada ks. Blot.
ŹRÓDŁO OPOKA