Miała być impreza na zakończenie karnawału i przy okazji oblewanie imienin Piotra. Niestety, dla solenizanta skończyło się to tragicznie. Nieporozumienie ze współbiesiadnikami doprowadziło do makabrycznego finału.
Do zdarzenia doszło na lubelskim osiedlu Czechów. W miniony piątek okazje do imprezowania były dwie – końcówka karnawału i imieniny Piotra. 31-letni Piotr B. udał się z dwoma kolegami – Adamem N. i Krzysztofem T. do mieszkania Pawła J. 29-latek mieszkał sam w mieszkaniu na 10 piętrze. Jakiś czas temu zostawiła go żona, która zabrała dzieci. Sąsiedzi mówią, że od tego momentu w mieszkaniu wiele się działo.
Sąsiad od jakiegoś czasu mieszkał sam. Niedawno jego żona zabrała dzieci i się wyprowadziła. Wtedy zaczął korzystać z życia na całego. Imprezy były tam non stop
– wyznała dziennikarzom jedna z sąsiadek, cytowana przez portal fakt24.pl
Impreza trwałą kilka godzin, a potem biesiadnicy poszli spać. Nad ranem Paweł J. obudził wszystkich i kazał wychodzić, bo on musi iść do pracy Krzysztof i Adam posłusznie zaczęli się zbierać, ale Piotr B. chciał dalej spać. Paweł J. zdenerwował się i poprosił kolegów, by przekonali Piotra siłą do opuszczenia mieszkania.
Bity mężczyzna ocknął się i uciekł do sąsiedniego pokoju. Stanął na parapecie przy otwartym oknie. Wówczas Krzysztof T. podbiegł do niego i…wypchnął go z 10. piętra! Mężczyzna zginął na miejscu.
Przerażeni swym czynem mężczyźni chcieli uciec za granicę, gdzie jeden z nich miał firmę. Jednak policja zatrzymała ich zanim zebrali się do ucieczki. Teraz Krzysztofowi T. grozi dożywocie za morderstwo, a Adamowi N. i Pawłowi J. za pobicie i podżeganie do zabójstwa kilkanaście lat więzienia.