7 maja w Bydlinie niedaleko Słupska doszło do fatalnego w skutkach wypadku. Zginęły dwie osoby, a kilka kolejnych było ciężko rannych. Ratownik medyczny, który brał udział wraz ze swoim zespołem w zdarzeniu opowiedział o wszystkim, aby dać ludziom przestrogę.
Wypadek miał miejsce w miniony czwartek na drodze nr 21 pomiędzy Ustką a Słupskiem. Osobowe audi w czasie manewru wyprzedzania zderzyło się z cysterną. Auto rozerwało na strzępy a jego tył z ogromną siłą odbił się w kierunku karetki. Kierowcy tejże udało się skręcić do rowu, przez co tył audi nie zniszczył całego samochodu. Jednak w tył ambulansu wpadł jadący za nim motocyklista.
ZOBACZ TEŻ: Rober Lewandowski PRZENIÓSŁ SIĘ DO HOTELU! Co się stało po narodzinach Laury?
O przebiegu wypadku i akcji ratowniczej opowiedział Dariusz Ardanowski, ratownik z firmy Bus-Med Ustka:
Niech ludzie wiedzą, niech to będzie przestroga, żeby tak nie jeździć. Mam to wszystko przed oczami
– powiedział na wstępie pan Dariusz.
To on prowadził karetkę. Gdy Audi wbiło się w cysternę, a jego tył wystrzelił w karetkę, mężczyzna zdołał skręcić do rowu: „To nas chyba uratowało. Tył audi, urwany od reszty pojazdu uderzył w stronę, po której siedział mój kolega, drugi z ratowników” – tłumaczy mężczyzna.
Pan Dariusz miał uraz nogi i klatki piersiowej, ale zdołał wyjść z pojazdu i udzielić pomocy swojemu rannemu koledze. Poprosił jednego ze świadków o to, by cały czas rozmawiał z rannym i nie pozwolił mu zasnąć.
Następnie sprawdził, jaki jest stan przewożonego na poradę ortopedyczną pacjenta i motocyklisty. Poprosił innego świadka o zajęcie się motocyklistą.
Idąc, nadepnąłem na urwaną nogę z butem. Krzyknąłem do kolegi czy czuje swoje nogi i czy ma buty? Odpowiedział, że ma
– relacjonuje wstrząsające szczegóły pan Dariusz.
Wówczas mężczyzna udał się do rozbitego Audi. Kierowca już nie żył, a jego pasażer leżał 40 metrów dalej, wyrzucony siłą uderzenia z samochodu. Nie miał nogi i także nie dawał oznak życia. Dopóki nie przybyli ratownicy, to pan Dariusz kierował akcją ratowniczą i udzielał pomocy pozostałym poszkodowanym.
Mężczyzna narzeka, że tylko trzech świadków pomagało mu udzielać pomocy rannym, a reszta osób tylko stała i nagrywała wszystko na telefonach. Śledztwo w sprawie prowadzi prokuratura w Słupsku.
Nagranie z miejsca wypadku udostępnił na portalu YouTube pan Wojciech Szostak:
o2.pl/ foto: screenshot youtube.com/szostak wojciech