W zeszłym tygodniu Polska żyła sprawą 25-letniej Białorusinki, która została napadnięta i zgwałcona w centrum Warszawy.
Młoda kobieta zmarła, a w tej sprawie poza samym czynem, przerażający był fakt, że świadkowie zdarzenia nie zareagowali i nie wezwali policji.
Po tym zdarzeniu, wiele gwiazd i osób publicznych zabrało głos. Osobisty wpis zamieściła także Małgorzata Kożuchowska.
Gwiazda przyznała, że ona także została napadnięta. I choć zdarzyło się to już dawno temu, to do tej pory pamięta to zdarzenie.
Byłam jeszcze wtedy studentką. W drodze powrotnej z uczelni do domu zostałam napadnięta przez dwóch mężczyzn, którzy próbowali wciągnąć mnie do samochodu. Broniłam się. Nie mogłam krzyczeć, bo zasłonili mi usta. Po chwili szamotaniny puścili mnie i uciekli…
Młodą Kożuchowską uratował świadek tej napaści:
W uliczkę, na której się to działo wjechał samochód i to on ich wystraszył. Zatrzymał się przy mnie i odwiózł bezpiecznie do domu. To, że pojawił się w tym momencie, w tym miejscu uratowało mi życie.
Jeszcze wiele lat później prześladował mnie sen, w którym grozi mi niebezpieczenstwo i wiem ze muszę krzyczeć; probuję, ale nie mogę wydobyć głosu. Czasem się udawało i budziłam się z krzykiem. On był wyzwalający. Był ratunkiem.
Aktorka apeluje o to, by reagować, gdy widzimy, że dzieje się coś złego:
Minęło tyle lat i wciąż wokół nas jest przemoc, gwałt, napaści. Musimy reagować! Nawet jeśli sytuacja jest niejednoznaczna, ale intuicja podpowiada, że coś tu jest nie tak. Lepiej się pomylić i przeprosić niż żałować do końca życia, ze nie zareagowałam/em.
Strach paraliżuje, pozbawia ofiary głosu! Bądźmy ich głosem! Reagujmy!
Ja tym, którzy lata temu nie zostawili mnie na pustej ciemnej ulicy zawdzięczam życie. Dziękuję🤍
Pamiętajmy też, że „reagowanie” nie musi oznaczać osobistej interwencji. Nawet jeśli się boimy, możemy zadzwonić po policję lub zacząć krzyczeć, by zaalarmować inne osoby.
Anna Starmach poważnie chora! „Na szczęście w porę zgłosiłam się do specjalistów”
Wyświetl ten post na Instagramie