Brutalne morderstwo 16-letniej Kornelii K. wstrząsnęło opinią publiczną. Dziewczyna była poszukiwana od 11 lutego, a niedawno jej ciało zostało odnalezione przez przypadkowego przychodnia w lesie pod Konstancinem-Jeziorną. Wszystko wskazuje na to, że mózgiem całe zbrodni była jej koleżanka, Martyna S.
Martyna S. była nazywana przez wielu znajomych „dziewczyną z jajami”. Była pewna siebie, bezwzględna, wyrachowana i perfidna. Za swój wielki sukces poczytywała sobie to, że związała się z 25-letnim Patrykiem B. Potrafiła doskonale kłamać – załamanych rodziców Kornelii K. potrafiła okłamywać w żywe oczy.
ZOBACZ TEŻ: Lekarze coraz częściej widzą ten objaw. Może być jedynym znakiem COVID-19
Wykonawcą morderstwa był właśnie jej chłopak. Osoby, które go znają nie wierzą, że mógłby coś takiego zaplanować sam. Uważają, że nie miał wystarczająco dużo oleju w głowie. 11 lutego w dzień morderstwa Marta S. miała urodziny. Zbrodnia miała być tajemnicą pary. Żeby ją utrzymać potrafili dopuścić się najohydniejszych kłamstw.
Gdy Patryk strzelił do Kornelii z wiatrówki, a potem udusił i zaciągnął na polanę Martyna S. była przy nim i pomagała mu schować zwłoki. Potem przez ponad dwa miesiące Martyna i Patryk okłamywali wszystkich. Udawali zmartwionych i zaangażowanych w poszukiwania.
Patryk usiłował nawet zrzucić winę na znajomego Kornelii z dawnych lat, podsuwając taki trop przyjaciółce matki dziewczyny. Twierdził, że spotykał się on z dziewczyną w dniach kiedy zaginęła.
Sprawa przeciwko nim ruszyła dopiero 26 kwietnia gdy pewien spacerowicz znalazł zwłoki dziewczyny. Do tego czasu wszystkiego skutecznie się wypierali. Gdy przyszło co do czego na wizji lokalnej bez żadnych emocji pokazali jak mordowali i jak ukryli ciało nastolatki. Patrykowi B. grozi teraz dożywocie, a Martyna S. być może także będzie sądzona jak dorosła.