W nocy z niedzieli na poniedziałek (25/26.02.2024) w centrum Warszawy 25-letni Liza z Białorusi została zaatakowana przez zamaskowanego mężczyznę. Był nim 23-letni Dorian S.
Do zdarzenia doszło około 5 rano, a na nagraniach z monitoringu widać, że byli świadkowie tego zdarzenia. Nikt jednak nie zareagował. Dlaczego?
Gwałt w centrum Warszawy
Napastnik zaszedł kobietę od tyłu i przyłożył jej nóż do gardła, po czym ofiarę wciągnął do bramy. Tam wykorzystał 25-latkę, a także próbował ją udusić.
Jak ustalił Fakt, są nagrania, gdzie widać, że obok przechodzili ludzie, którzy widzieli, że coś się dzieje, ale nie zareagowali.
Dopiero idący do pracy dozorca znalazł nagą i nieprzytomną kobietę i zawiadomił służby. Białorusinka w stanie krytycznym została przewieziona do szpitala. Wczoraj podano informację o tym, że 25-latka zmarła.
Dlaczego nikt nie zareagował?
Policjantka Małgorzata Sokołowska sądzi, że miał tu miejsce:
„efekt rozproszonej odpowiedzialności”, w którym obecność innych prowadzi jednostki do założenia, że ktoś inny podejmie jakieś działanie lub już to zrobił.
Drugim czynnikiem jest „siła norm społecznych”, w ramach których ludzie obserwują reakcje innych, aby ocenić powagę sytuacji.
Ponadto świadkowie zdarzenia boją się wziąć na siebie odpowiedzialność. Mają ułamki sekund na podjęcie działania i często zatrzymują się na etapie rozważań dotyczących tego czy skutecznie udzielą pomocy czy też nie.
Podkreśliła jednak, że nie oczekuje się od świadków iż sami będą walczyć z napastnikiem. Widząc jednak coś niepokojącego, powinni zadzwonić na policję:
Reagować to nie oznacza rzucać się z gołymi rękami na uzbrojonego sprawcę. Reakcja, to także telefon na numer 112.
Tylko tyle i aż tyle.
– podkreśliła.
Ten jeden telefon mógł uratować zdrowie i życie kobiety…
Krzysztof Rutkowski w szpitalu. Wiemy CO się stało!
Wyświetl ten post na Instagramie