Po 12 latach pracy w Jugendamcie niemiecki urzędnik, Uwe Kirchoff, opowiada o tym, że krzywdził polskie dzieci, odbierał rodzinom tylko dlatego, że był to czysty biznes.
Jak informuje portal wPolityce.pl, Jugendamt, czyli niemiecki urząd do spraw dzieci i młodzieży, ma bardzo złą opinię za sprawą błahych powodów, które skutkują odebraniem rodzicom dzieci, najczęściej obcokrajowcom. Im najłatwiej jest odebrać dziecko, bo są w obcym kraju i często nie znają języka. Odebrane dzieci najczęściej są następnie adoptowane przez rodziny zastępcze.
— To czysty biznes. Za jedno dziecko wychowywane w rodzinie zastępczej Jugendamt płaci 1000 euro, jeżeli jest niepełnosprawne, ta kwota może wzrosnąć do 25 tys. euro – powiedział Uwe Kirchoff. — Każdego dnia prześladowała mnie myśl, że krzywdzę polskie dzieci i rozbijam szczęśliwe rodziny. Wreszcie powiedziałem „dość!” – dodał.
Kirchoff powiedział wprost, że Jugendamt to „zakłamana instytucja”.
Zobacz także: Jugendamt nie zaberze polskich dzieci
BR