Przeczytałem niedawno w prasie brytyjskiej wywiad z Neilem MacGregorem. Było o… hmmm… można powiedzieć, że o dojrzewaniu.
Kim jest Neil MacGregor? Nie, nie jest psychologiem specjalizującym się w mentalności nastolatków. Nie jest też seksuologiem, którego wypowiedziami chcę się posłużyć, by przejść do (ważnego skądinąd) tematu braku edukacji seksualnej w Polsce. Zasłynął jako dyrektor British Museum, ostatnio służący swoją wiedzą i wieloletnim doświadczeniem muzealnikom niemieckim. MacGregor stawia tezę dość interesującą, twierdząc, że wszyscy powinniśmy uczyć się od Niemców sposobu mówienia o swojej historii i dziedzictwie. Nie potrafią tego – twierdzi MacGregor – Brytyjczycy, nie potrafią Francuzi, ani Austriacy, tym bardziej nie potrafią Rosjanie. O Polakach nie wspomina. A co gdyby wspomniał? Czy stwierdziłby, że Polacy maszerują (a raczej wloką się) w pewnej odległości za resztą Europy? Czy raczej właściwsze byłoby stwierdzenie, że kiedy cywilizowany świat maszeruje (szybciej lub wolniej) w pewnym kierunku, Polacy zaczęli biec w kierunku wprost przeciwnym?
Od dawna przekonywała mnie teoria, jakoby narody, podobnie jak jednostki ludzkie, musiały przejść przez kolejne fazy swojego rozwoju. Dojrzewanie to bolesny okres. Trzeba pożegnać się z myśleniem magicznym, nauczyć się odpowiedzialności i stawić czoła faktom. Wszyscy zachwycamy się trzyletnimi księżniczkami, które słyszą od wszystkich dookoła, że są najsłodsze, najpiękniejsze i najzdolniejsze. Ach, jak ona ślicznie recytuje ten wierszyk! Zobacz, jaką minkę cudną robi! Dwudziestoletnia księżniczka przekonana o własnym braku wad to nie jest jednak materiał na partnerkę. O czterdziesto-, czy pięćdziesięcioletnich księżniczkach nawet nie wspominam.
Podobnie jest z narodami, które także muszą przejść ten etap. Był okres w historii amerykańskiego kina, gdy dzielni kowboje w śnieżnobiałych kapeluszach stawiający czoła czerwonoskórym dzikusom musieli ustąpić miejsca antywesternom, opowiadającym brutalną prawdę o podboju Ameryki. Wydawało się, że ten okres jest dla Polaków „tuż, tuż”, na wyciągnięcie ręki. Zbliżaliśmy się doń niepewnie, powoli, by w ostatniej chwili zawrócić i rzucić się do panicznej ucieczki w kierunku przeciwnym.
Tak zwana „polityka historyczna” i „dbałość o dobre imię narodu polskiego”, hucznie zapowiadane przez obecne prawicowe władze, to nic innego jak cofnięcie się do etapu trzyletniej księżniczki, która nie potrafi spojrzeć na siebie obiektywnie i oddzielić opinii na temat swoich zachowań od swojej własnej tożsamości. Ona domaga się, by wszyscy nieustannie potwierdzali to, że jest najsłodsza, najpiękniejsza i najmądrzejsza. W przeciwnym wypadku zacznie tupać lub walnie focha. Ewentualnie postawi przed sądem za obrazę narodu.
Czy dojrzewanie jest konieczne? Znam kilka kobiet i nieporównywalnie więcej mężczyzn, którzy udowodnili, że można je odwlec na pewien czas. Większość z nich to single. Trudno być singlem w obecnej sytuacji geopolitycznej. Społeczeństwo potrzebuje aliansów politycznych i gospodarczych. Potrzebujemy partnerów. A kto ujrzy partnerkę w starzejącej się księżniczce?