Niedawno ukazała się książka pt. „Czas wolny w PRL” autorstwa Wojciecha Przylipiaka.
Czas wolny, A o czym tu pisać? Wolne to wolne. Że historia? Nudy… – tak mógłby pomyśleć niejeden z nas. Jednak książka Przylipiaka przynosi spore zaskoczenie. Ta mająca ponad 380 stron publikacja jest świetnie napisana i bardzo odświeżająca.
Kiedy weekend?
Współcześnie mamy do czynienia niemal z kultem wolnego. Już od połowy tygodnia w radiu czy telewizji słyszymy, że już niedługo weekend. Sprawdzamy w kalendarzu, kiedy można sobie zrobić tzw. długi weekend, planujemy urlopy i wakacje.
Tymczasem w dobie PRL (Polska Rzeczpospolita Ludowa – nazwa państwa polskiego w latach 1952–1989) dni wolne wcale nie były tak wyczekiwane. Ku swemu zaskoczeniu możemy przeczytać, że choć do lat 80′ wolna była tylko niedziela (i wybrane soboty), to nie wszyscy Polacy cieszyli się na odpoczynek.
To może dziwić, dlaczego? W czasach wczesnego PRL, szczególnie na wsiach i w mniejszych miejscowościach oferta spędzania wolnego czasu była bardzo uboga. Nie było też telewizji, już nie mówiąc o internecie. Wiele osób było „skazanych” na swoją rodzinę, co nie zawsze było miłym spędzeniem czasu…
Wolny i nie wolny
W czasach PRL jeśli już ktoś miał dzień wolny czy też urlop, to też znaczna jego część była zorganizowana przez państwo. I nie chodziło tu tylko o korzystanie przez obywateli z państwowych ośrodków wypoczynkowych. Jak pisze Wojciech Przylipiak w swojej książce „Czas wolny w PRL”, bardzo często w wolnym czasie trzeba było słuchać propagandowych pogadanek. Trzeba było też brać udział w państwowych uroczystościach (np. z okazji 22 lipca) czy pracować w czynie społecznym.
Popularny „kaowiec” czyli instruktor kulturalno-oświatowy wbrew obiegowej opinii, był nie tylko wodzirejem na wczasach i wyjazdach. Jego rolą było także, a może przede wszystkim, dbanie o właściwe morale wypoczywających i trzymanie linii państwowej propagandy.
Autostop i biwak
Wojciech Przylipiak opisuje, jak spędzano czas w ośrodkach wypoczynkowych, ale przywraca też realia podróży autostopem. Na przykład to, że brakowało bazy noclegowej i gastronomicznej. Często autostopowicze nocowali w przypadkowych miejscach, a żywili się zabranymi ze sobą sucharami.
Także biwaki wyglądały inaczej. Sam namiot ważył ponad 20 kg, do tego dochodził podobnej wagi potrzebny sprzęt (naczynia, kuchenka, koce i in.), a na camping często jechano pociągiem lub autobusem.
Luksus w PRL
W książce wspomniana jest także jedna z przyczep campingowych, opisana w książce Zbigniewa Nienackiego z serii Pan Samochodzik. Nienacki uważał, że jest ona bardzo funkcjonalna i luksusowa. Dziś, gdy autor książki „Czas wolny w PRL” wchodzi do takiej przyczepki, czuje się jak w domku dla lalek – wszystko jest małe i ciasno. A w takiej przyczepie mieszkały nawet cztery osoby!
„Czas wolny w PRL” to książka, którą warto przeczytać. Dla młodszych czytelników może być interesująca, bo pokazuje zupełnie inną perspektywę spędzania czasu – w skromniejszej formie i bez telefonu w ręce. Dla trochę starszych, którzy żyli w czasach PRL, lub choćby słyszeli opowieści swoich rodziców na temat tego okresu, książka Przylipiaka to wspaniała podróż sentymentalna. Warto też zauważyć, że w książce znajdziemy wiele ciekawostek, materiałów źródłowych i mnóstwo zdjęć, więc czyta się ją jak dobrą powieść. Polecamy!
Zobacz też: To nie fejk! W Tatrach pojawiła się obrzydliwa pełzająca masa! (VIDEO)
zdjęcie główne: fot. archiwum Wojciecha Przylipiaka