Przedłużająca się nieobecność Kim Dzong Una oraz brak reakcji i komentarzy ze strony Pjongjangu każą wskazywać, że faktycznie dyktator może nie być zdolny do dalszego sprawowania władzy. Bardzo prawdopodobne, że władzę w Korei przejmie jego siostra Kim Jo Dzong. Czy reżim rządzony kobiecą ręką zmieni się na lepsze? Eksperci twierdzą, że wprost przeciwnie.
Od końca II Wojny Światowej północną częścią Korei rządzi komunistyczna dynastia Kimów. Pierwszym jej władcą był Kim Ir Sen, wnuczek Kim Dzong Una i Kim Jo Dzong. Rządził aż do 1994 roku, kiedy to schedę po nim przejął Kim Dzong Il – ojciec wymienionej powyżej dwójki. W 2011 roku władza przeszła w ręce Kim Dzong Una, ale jego siostra Kim Jo Dzong już wtedy pełniła bardzo ważne, choć niezbyt medialne role w systemie władzy.
ZOBACZ TEŻ: Kolejny żołnierz uciekł z Korei Północnej. Wyszła na jaw straszna prawda o koronawirusie w tym kraju
Mogłoby się wydawać, że kobieta nie może rządzić totalitarnym krajem generałów, działaczy partyjnych i służb bezpieczeństwa. Jednak wszystko wskazuje na to, że Kim Jo Dzong może być nawet lepszym kandydatem do rządzenia od swojego brata, a co najważniejsze – jest wnuczką ukochanego przez lud Kim Ir Sena.
Wodzowie Korei nie są widziani ani przedstawiani mieszkańcom jako ludzie. Oni są bogami, którzy wszystko zmieniają na lepsze. Jeżeli Kim Jo Dzong obejmie władzę, również stanie się istotą boską i tak będzie pokazywana
– tłumaczy prof. Natasha Lindstaedt, ekspertka ds. północnokoreańskich.
Zdaniem wielu ekspertów, w tym prof. Lindstaedt, Kim Jo Dzong jest nawet brutalniejsza i ostrzejsza od swojego brata, a co więcej miała z nim bliską relację, która powinna pomóc jej uzyskać legitymizację swej władzy i pozycji.
Podobnie jak brat, Kim Jo Dzong lubi zajmować się przemysłem zbrojeniowym i raczej utrzyma podobny kurs kraju, co Kim Dzong Un. Do tej pory zajmowała się głównie sprawami międzynarodowymi oraz agitacją i propagandą. Czy faktycznie uda jej się objąć władzę w KRLD? Przekonamy się za kilka tygodni. Może przecież równie dobrze być tak, że Kim Dzong Un wcale nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i wróci jeszcze na pierwsze strony gazet.