61-letnia pani Anna zachorowała na koronawirusa. Teraz, wyleczona opowiada o tym, jak przebiegała choroba.
Wyleczona pacjentka przebywała w szpitalu w Puławach. Choć wirusem zaraziła się prawdopodobnie w Niemczech. To tam pracuje jako opiekunka osób starszych. Teraz pani Anna wspomina jak przebiegała choroba i leczenie.
Przerażenie
Na początku pacjentka była przerażona faktem zarażenia koronawirusem. Przez 5 dni, 4 razy dziennie dostawała dożylnie silny antybiotyk:
„Za każdym razem musieli przekłuwać żyły, bo zrobiły się stany zapalne. Miałam bardzo ciężkie momenty. Było mi wszystko jedno, czy w tę stronę, czy w tamtą”
Dodatkowo pani Anna miała wysoką gorączkę i męczyły ją wymioty. Najgorzej jednak wspomina odcięcie od bliskich, a raczej w ogóle od ludzi:
„Codziennie, nawet dwa razy dziennie rozmawiałam z lekarzem. Kontakt odbywał się telefonicznie. Ewentualnie przychodzili pobierać wymaz, wtedy byli ubrani w kombinezony. W czterech ścianach człowiek jest zdany sam na siebie. Tylko okno, łóżko, aparatura i nic więcej. Najgorsze było to, że człowiek wtedy potrzebował kogoś, a nikogo nie było.”
>>>Polak zachorował w Londynie! Brytyjska służba zdrowia…
Marzenia wyleczonej
Po wyleczeniu pani Anna czuje, że dostała drugie życie. Zapytana co zrobi, gdy będzie mogła wyjść już z domu, pacjentka mówi o bardzo prostych rzeczach. Planuje:
„Spacer po podwórku, oglądanie moich kwiatów, moich roślin.”
Pani Anna jest także bardzo wdzięczna za opiekę medyczną i za wyleczenie:
„Choć czuję się nie najlepiej, bo schudłam chyba 10 kilogramów, może więcej. Oczy mam zapadnięte. To była ciężka choroba. (…)
Pokonałam koronawirusa. Dzięki lekarzom, całemu personelowi medycznemu szpitala w Puławach. Walczyli o moje życie i udało się. Udało się, choć miałam różne stany. Raz lepsze, raz gorsze.”
>>>Koronawirus to ściema? Fakty ujawnia…
Cała rozmowa z p. Anną tutaj