Złamane serca, płacz i ból to nieodłączny element kontaktów damsko-męskich. Każdy z nas przeżył w życiu mniejsze lub większe rozczarowanie. Nie każdy romans się udał. Jednak nikt, lub prawie nikt z nas, nie był ofiarą perfidnej gry od początku do końca wymierzonej w zadanie bólu i upokorzenie. A taka „zabawa” zdobywa sobie ostatnio coraz większą popularność.
Czym jest tzw. pigging? Najprościej opisać to na przykładzie z życia wziętym. 24-letnia Sophie poznała 21-letniego Jamesa w Barcelonie. On pochodził z Amsterdamu. Wakacyjny wyjazd zamienił się w ognisty romans. Spali razem, zwiedzali i spędzali cały czas we dwoje. Po powrocie do normalnego życia Sophie cały czas miała z nim kontakt, aż wreszcie chłopak namówił ją na spędzenie weekendu w Amsterdamie, u niego.
ZOBACZ: Uważali, że są pechowcami więc… zamordowali 4 osoby! Makabryczny rytuał satanistów
Gdy Sophie wylądowała w Holandii kontakt z Jamesem się urwał. Chłopak nie odbierał i nie odpisywał. Po kilku długich godzinach oczekiwania na lotnisku napisał jej, że jest „grubą świnią”, a to wszystko było tylko żartem.
To właśnie pigging. Uwiedzenie i rozkochanie w sobie nieatrakcyjnej (w naszym mniemaniu) kobiety i wystawienie jej później do wiatru. Nazwa pochodzi od angielskiego słowa pig, czyli świnia właśnie. Zabawa po raz pierwszy zaistniała w świadomości społecznej w 2014 roku, gdy jeden z uczestników Big Brother usiłował stworzyć serwis internetowy, który pozwalałby na umawianie się z nieatrakcyjnymi kobietami.
„Punktacja” za pigging jest zależna od tego jak brzydką partnerkę wybierze mężczyzna, oraz jak będzie przebiegał ich romans oraz zerwanie. Im bardziej hardkorowo – tym więcej punktów można uzyskać.
Dlatego, Drogie Panie, uważajcie na siebie – młodzi mężczyźni mają naprawdę durne pomysły i chyba warto najpierw dobrze prześwietlić kandydata, zanim zaprosi się go do sypialni. Właśnie po to, by uniknąć potem paskudnego rozczarowania!
wp.pl/ foto: zdjęcie ilustracyjne