Od poniedziałku trwają gorączkowe poszukiwania argentyńskiego piłkarza Emiliano Sala. Zawodnik, który ledwo co podpisał kontrakt z Cardiff City leciał z Nantes do swojego nowego pracodawcy w Walii. Samolot zniknął z radarów i jak na razie go nie odnaleziono.
Wszystko wskazuje na to, że od samego początku piłkarz przeczuwał, że maszyna jest w fatalnym stanie. Nagrania, które według argentyńskich mediów wysłał znajomym jeży włosy na głowie:
Jestem w samolocie, który wygląda, jakby miał się rozpaść i lecę do Cardiff. Jutro po południu zaczynam trenować w nowym zespole.
Jeśli za półtorej godziny nie otrzymacie wiadomości ode mnie, to może ktoś powinien zacząć mnie szukać. Wiesz tato, jestem przerażony
– mówił na nagraniach Sala.
Samolot faktycznie zniknął z radarów nad Kanałem La Manche, niedaleko Wysp Normandzkich. Warunki w momencie prawdopodobnej katastrofy nie były trudne – wprawdzie padał deszcz, ale jak informują służby, nie była to pogoda, z którą nie poradziłby sobie samolot Piper Malibu – niewielka awionetka.
ZOBACZ: Stefan W. przeżył potworną tragedię jako nastolatek. Czy to wpłynęło na jego psychikę?
Być może jeszcze dzisiaj zapadnie decyzja o ewentualnym przerwaniu poszukiwań. Mimo zaangażowania jednostek morskich i powietrznych przez dwa dni nie natrafiono na żaden ślad po zaginionym samolocie.
Emiliano Sala został kupiony przez Cardiff City za kwotę 15 milionów funtów. Był w obecnym sezonie trzecim najlepszym strzelcem ligi francuskiej, zaraz po Kylianie Mbappe i Nicolasoie Pepe.
wprost.pl/ foto: