Przed sądem twierdził, że zrobił to bo ona „zrobiła z niego głupka”, a półmetrową maczetę miał w samochodzie bo „to jego narzędzie ogrodnicze”. Sąd nie dał się przekonać mętnym tłumaczeniom i skazał Bartosza K. za brutalny atak na partnerkę
Bartosz K. był feralnego dnia umówiony ze swoją dziewczyną. Jednak doszło między nimi do jakiegoś nieporozumienia i kobieta czekała w innym miejscu niż Bartosz. Gdy wreszcie się spotkali, mężczyzna postanowił się zemścić na partnerce.
ZOBACZ TEŻ: Pacjent przez 9 miesięcy umierał w męczarniach. Chirurg zaszył mu w brzuchu…
Bartosz K. był wściekły, że „zrobiła z niego głupka”. Wyjął maczetę wożoną w samochodzie i zaczął bez ładu i składu okładać ofiarę jej ostrzem. Bił, ciął i dźgał ją po twarzy, rękach, tułowiu, plecach, nogach… W efekcie odciął jej nawet kawałek palca.
Po wszystkim jak gdyby nigdy nic zapakował skrwawioną partnerkę do samochodu i zawiózł do szpitala. Próbował, mówiąc wprost, palić głupa, że znalazł skatowaną partnerkę w lesie i ją uratował!
Lekarze nie dali się na to nabrać i od razu wezwali policję. Ofiara potwierdziła ich przypuszczenia. Bartosz K. trafił do aresztu, a prokurator postawił mu zarzut usiłowania zabójstwa. Sąd nie uwierzył, w zapewnienia oprawcy, że nie chciał zabić partnerki i wymierzył mu karę 15 lat pozbawienia wolności.
Musi też zapłacić 5 tysięcy złotych zadośćuczynienia swojej ofierze i między innymi wpłacić 3 tysiące złotych Stowarzyszeniu Monar
– powiedziała Katarzyna Błaszczak z Biura Prasowego Sądu Okręgowego w Poznaniu.