Trudno wyobrazić sobie co miała w głowie 50-letnia Alanna Jean Orr z Oklahomy. 21 czerwca 2018 roku Alanna wraz z 5-letnim wnukiem Maddoxem jechała samochodem. Zamiast jednak zawieźć dziecko do domu postanowiła wstąpić na partyjkę do kasyna. Wnuka zamknęła w aucie stojącym na rozgrzanym parkingu, a sama zniknęła na kilka długich godzin. Chłopiec nie miał szans przeżyć.
W czerwcu w mieście Harrah temperatura często przekracza 30 stopni Celsjusza. Feralnego dnia słupki rtęci pokazywały 32 stopnie w cieniu. Na bezdrzewnym, asfaltowym parkingu, który nagrzewał się jak patelnia było zdecydowanie goręcej. Mimo to Alanna zostawiła Maddoxa w samochodzie. Bez uchylonych szyb, bez wody, bez możliwości ucieczki.
ZOBACZ TEŻ: Koszmarny weekend w Tatrach: Ania i Bartek zginęli na Zawracie – co wydarzyło się w stromym żlebie?
Kamery monitoringu na parkingu zarejestrowały, że kobieta wyszła z auta tuż po 13, a wróciła po ponad 6 godzinach – o 19. W tym czasie Maddox umierał w męczarniach w stalowej trumnie, jaką stał się samochód jego babci.
Gdy kobieta wróciła na miejsce i zobaczyła, że chłopiec nie żyje wezwała policję i naprędce wymyśliła historię o zakrztuszeniu się i uduszeniu. Policjanci nie dali jej jednak wiary. Od razu widać było, że chłopiec długie godziny umierał w zamkniętym aucie, a dodatkowo jego zwłoki równie długi czas pozostawały w zamknięciu. Wystarczyło kilka godzin by zwłoki były już w stanie wstępnego rozkładu.
Kobieta przyznała się do zarzucanych jej czynów jeszcze w ubiegłym roku, ale dopiero teraz zapadł wyrok. Sąd wymierzył jej 17 lat pozbawienia wolności.