Śledczy IPN ciągle nie są w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania dotyczące sowieckiej zbrodni sprzed 77 lat – pisze w środę „Rzeczpospolita”.
Kluczem do wyjaśnienia okoliczności zabójstwa polskich oficerów i policjantów dokonanego wiosną 1940 r. przez sowiecką bezpiekę są akta rosyjskiego śledztwa, które ciągle znajdują się w Moskwie. Pomimo deklaracji władz rosyjskich od kilku lat tamtejsza prokuratura nie przekazała pionowi śledczemu IPN 35 tomów akt, w tym uzasadnienia umorzenia śledztwa. Prokuratura IPN prowadzi śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej od 13 lat.
Nie mniej ważne jest dotarcie do tzw. białoruskiej listy ofiar zbrodni katyńskiej. Jak pisze „Rzeczpospolita”, śledczy są przekonani, że jeżeli nie oryginalna, to chociaż kopia takiego dokumentu powinna znajdować się w Mińsku.
Śledczy wiedzą o 3870 osobach aresztowanych na terenie Białorusi przez NKWD. Ludzie ci zostali przewiezieni do więzienia w Mińsku. Nie wiadomo, co się z nimi stało. Przypuszczalnie zostali zamordowani w jednym z więzień (być może w Zamku Piszczałowskim), a ich zwłoki zakopane w Kuropatach.
„Rzeczpospolita” podaje, że śledczy IPN starają się rozwiązać także zagadki sprzed lat. Poszukują miejsca ukrycia skrzyni z artefaktami pochodzącymi z wojennej ekshumacji w Katyniu. Pod koniec wojny ukryli ją pracownicy PCK oraz żołnierze AK. Chodziło o tzw. archiwum Robla.
W blaszanej skrzyni miały znajdować się przedmioty znalezione w dołach katyńskich. Mogą w niej być rzeczy osobiste ofiar zbrodni, ja na przykład obrączki, cygarniczki, a także dokumenty: legitymacje wojskowe lub ubezpieczeniowe.
PAP