Aura Maruri z Ekwadoru trafiła do szpitala w stolicy kraju, Quito 27 marca. Kobieta miała poważne problemy z oddychaniem i wysoką gorączkę. Są to objawy typowe dla zakażenia COVID-19. Jeszcze tego samego dnia 74-latka została uznana za zmarłą. Bliscy dowiedzieli się, że przyczyną zgonu był koronawirus.
O śmierci 74-latki bliscy dowiedzieli się pod koniec marca. Kobieta, która została przewieziona do szpitala w bardzo ciężkim stanie miała umrzeć na koronawirusa. Syn kobiety po raz ostatni widział ciało zmarłej matki w kostnicy, jednak ze względów bezpieczeństwa i ryzyka zakażenia mógł to zrobić z odległości kilku metrów. Aura została zidentyfikowana, a jej ciało poddane procesowi kremacji. Kilka dni później rodzina otrzymała urnę z prochami zmarłej i wypisany akt zgonu. Prawdziwy bomba wybuchła po tygodniu. Rodzina zmarłej przeżyła szok kiedy zobaczyli ją w szpitalu!
ZOBACZ:Carmen Electra skończyła 48 lat! Tak dziś wygląda seksowna gwiazda „Słonecznego Patrolu”!
Bliscy zmarłej są wściekli na szpital, który „uśmiercił” im żyjącą matkę. Syn kobiety przyznał, że podczas identyfikacji zwłok był roztrzęsiony, a kolor włosów i odcień skóry nieboszczki, był podobny do wyglądu jego mamy. Okazało się, że przez cały ten czas kobieta leżała w szpitalu. Dopiero niedawno wybudziła się z trzytygodniowej śpiączki, powiedziała jak się nazywa i poprosiła personel szpitala, by zadzwonili do jej siostry. To właśnie wtedy tragiczna pomyłka wyszła na jaw. Lekarze tłumaczyli się, że doszło do niej w wyniku chaosu panującego w szpitalu z powodu dużej liczby pacjentów i zgonów. Rodzina ma nadzieję, że szpital zrekompensuje im stres i koszty kremacji. Póki co nie wiadomo czyje prochy do nich trafiły.
ZOBACZ TAKŻE:Takie rzeczy TYLKO w USA! Przebrał się za PONUREGO ŻNIWIARZA, żeby odstraszać…
źródła: o2.pl, foto: youtube.com