transseksualistką. To chyba wiele wyjaśnia.
Kori Doti kanadyjska transseksualistka urodziła dziecko, które w karcie zdrowia nie ma określonej płci.
Kanadyjka nie identyfikuje się ani z płcią żeńską, ani z męską, dlatego też twierdzi, że dziecko (które określa zaimkiem „oni”) powinno samo w przyszłości zdecydować czy chce być mężczyzną czy kobietą, niezależnie od tego, jakie ma genitalia. W karcie zdrowia dziecka jako płeć wpisano literę U, co oznacza „nieokreślona” (undertermined) lub „nieprzypisana” (unassigned).
Kori Doty walczy teraz, by płci dziecka nie określono w jego akcie urodzenia. Czyż to nie chore?
Wychowuję Searyl w taki sposób, że do czasu aż one [sic!] osiągną samoświadomość i będą mogły mi powiedzieć, kim są, traktuję je jako dziecko i próbuję dać im miłość oraz wsparcie, aby były jak najpełniej osobą, która jest poza ograniczeniami wypływającymi z bycia chłopcem lub mężczyzną – powiedziała Kori Doti stacji CBS.
Władze kanadyjskiej prowincji Kolumbia Brytyjska nie chcą zgodzić się na wydanie aktu urodzenia bez oznaczonej płci dziecka. Do walki o wydanie takiego dokumentu Doti wynajęła prawniczkę. Jak podaje CBC, prowincje Ontario i Alberta zastanawiają się obecnie nad wprowadzeniem „trzeciej płci” w swoich dokumentach, jednak Doti chodzi o coś więcej – o nie określanie płci dziecka w ogóle.
Doti, która jest członkiem Gender-Free ID Coalition (Koalicji przeciw określaniu płci w dokumentach tożsamości), twierdzi, że osoby, które nie zgadzają się z płcią przypisaną im przy urodzeniu, mają później problemy ze zmianą dokumentów.
Źródło Kresy.pl
MM