Urzędnikom – zarówno tym polskim, jak i unijnym – trzeba jak najszybciej odebrać pieniądze podatników, aby przestali się nimi bawić! Kiedy wreszcie ktoś otwarcie powie, że biurokraci nie umieli, nie umieją i nie umieli sensownie wydawać pieniędzy podatników, a unijne dotacje mają przeciwny skutek do oficjalnie zamierzonego?
Wydaje się, że wymogi biurokratyczne są największym absurdem istnienia dotacji. Ostatnio okazało się, że współfinansowana z dotacji unijnych Śląska Karta Usług Publicznych, która miała usprawnić korzystanie z transportu publicznego w województwie śląskim poprzez uruchomienie biletów elektronicznych, stała się udręką, a nie ułatwieniem dla pasażerów. Otóż Zarząd Komunalnego Związku Komunikacyjnego Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, operator komunikacji zbiorowej, zmusza pasażerów do zakupu biletów elektronicznych poprzez bardzo radykalny ruch – likwidację niemal wszystkich biletów papierowych. Dlaczego? Bo nad Związkiem wisi groźba utraty unijnych funduszy, jeżeli do końca tego roku nie zostanie wydanych przynajmniej 150 tysięcy kart. „Czy tak powinien wyglądać zrównoważony transport, za który sowicie zapłacimy swoim portfelem oraz utrudnieniami w codziennej podróży?” – słusznie pyta na Facebooku Kongres Nowej Prawicy. Oczywiście bez biurokratycznych wymogów formalnych nie byłoby możliwe wydawanie dotacji, bo nikomu przecież nie można na słowo uwierzyć, że wyda darowane pieniądze zgodnie z poleceniem urzędnika, ale czy my jesteśmy dla dotacji, czy dotacje są dla nas?
Trudno byłoby się biurokratom pochwalić też efektami informatyzacji polskich urzędów. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że grube miliony unijnych (i polskich) podatników poszły na cyfryzację polskich urzędów, z czego kompletnie nikt nie korzysta. Na przykład na współfinansowany przez Brukselę projekt Wrota Mazowsza wydano prawie 28 mln zł, a w ciągu ośmiu miesięcy skorzystało z niego… 78 osób. Znacznie taniej by było, gdyby cały urząd odwiedził każdego interesanta w domu i to jadąc taksówką na drugi koniec Polski! W niektórych urzędach, ze 128 udostępnionych e-usług, skorzystano wyłącznie z… jednej usługi! W jednym z kontrolowanych urzędów na 302 udostępnione e-usługi mieszkańcy w badanym okresie skorzystali tylko z… pięciu e-usług. Tymczasem łączne koszty realizacji regionalnych platform e-usług, pokrywane z budżetu państwa oraz ze środków finansowych Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, nie były niskie. W latach 2008-2015 (do 20 lipca) na budowę, wdrożenie i utrzymanie platformy ePUAP1 oraz na budowę i wdrożenie platformy ePUAP2 wydano łącznie prawie 108,5 mln złotych, a na utrzymanie platformy ePUAP2 w latach 2015-2020 zaplanowano wydatki w łącznej wysokości ponad 123 mln złotych.
Unijne „wsparcie” jest źle wykorzystywane. A przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele. Po pierwsze, rozdawnictwem zajmują się urzędnicy, którzy nie mają zielonego pojęcia o przedsięwzięciu, które mają wspierać. Po drugie, nie są to pieniądze urzędników, więc nie dbają o to, by nie zostały zmarnowane. Po trzecie, pieniądze unijne to pieniądze kradzione, bo zabrane podatnikom pod przymusem, a jak wiadomo, „kradzione nie tuczy”. Po czwarte, w biurokratycznym systemie dotacyjnym nie chodzi o rozwój, nowy produkt czy innowacyjną usługę, a nawet po prostu rozsądne wydanie pieniędzy na sensowny cel, ale o odpowiednie formalne przygotowanie wniosków, czyli spełnienie absurdalnych, wymyślonych też przez urzędników, wymogów biurokratycznych.
Oczywiście żaden z urzędników – ani unijny, ani polski – nie przeanalizuje statystyk mówiących o nieefektywności unijnych dotacji, a jeśli nawet, to ukryje oczywiste wnioski, że mają one skutek przeciwny do zamierzonego. Dlaczego tak robi? Bo czeka na rozdanie kolejnej puli miliardów z pieniędzy podatników, którymi będzie się zajmował w swojej bezproduktywnej, szkodliwej i nikomu niepotrzebnej pracy. Otóż jesteśmy już w trakcie realizacji kolejnego marnowania pieniędzy – tym razem w ramach największego w historii Unii Europejskiej programu finansującego przedsięwzięcia w zakresie badań naukowych i innowacji Horyzont 2020. W ramach tego programu na zmarnotrawienie w latach 2014-2020 biurokraci w Brukseli przeznaczyli bajońską kwotę aż 80 miliardów euro! „Jego celem jest umożliwienie rozwoju oraz wdrażania nowatorskich rozwiązań i odkryć na skalę światową, jak i urynkowienie ich efektów. W konsekwencji ma on prowadzić do pobudzenia wzrostu gospodarczego oraz tworzenia nowych miejsc pracy” – tłumaczy Komisja Europejska, jakby nie znała skutków swoich wcześniejszych działań. „Unijny rząd” prognozował też ostatnio, że w 2020 roku dzięki funduszom Unii z polityki spójności Polska będzie się rozwijać w tempie o ponad 4 procent szybszym. No przecież nie powiedzą prawdy, że przez dotacje wolniej się rozwijamy, nawet gdyby mieli to dokładnie wyliczone.
To nie wszystko. Biurokraci mimo niesprzyjających danych brną coraz głębiej w dotacyjne błoto. Na przykład w ramach programu „Interreg Europa”, którego budżet wynosi 359 mln euro, mają zostać dofinansowane m.in. przedsięwzięcia dotyczące badań naukowych, rozwoju technologicznego czy też projekty związane z działaniami proekologicznymi. W styczniu Ministerstwo Rozwoju poinformowało, że w najbliższych czterech latach nakłady na innowacyjność w Polsce wyniosą 16 mld euro. Natomiast na program „Inteligentny Rozwój” na lata 2014-2020, który ma pobudzić innowacyjność polskiej gospodarki (m.in. poprzez dofinansowanie projektów firm od fazy pomysłu do wprowadzenia nowych lub ulepszonych rozwiązań na rynek) przeznaczono ponad 10 mld euro, z czego 8,6 mld z Unii Europejskiej. Kiedy do urzędników dotrze, że nie da się zaczarować rzeczywistości biurokratycznymi zaklęciami?