Choć pierwsze wiadomości na ten temat pochodzą z 2006 roku, to jak dotąd nie ma jednej uznanej i pewnej teorii dotyczącej tego, co kryją lodowce Antarktydy. Być może jest to gigantyczny krater – pamiątka po zderzeniu z wielką asteroidą, ale pojawiają się też bardziej nieprawdopodobne pomysły.
W 2006 roku uczeni z Uniwersytetu Ohio ogłosili, że pod lodami Ziemi Wilkesa na Antarktydzie odkryto „okrągłą, zwartą formację” o średnicy niemal 480 kilometrów! Ich zdaniem jest to krater po uderzeniu wielkiej asteroidy sprzed 250 milionów lat, której energia mogła doprowadzić do oddzielenia się i powstania Australii!
Miejsce to jest zarazem anomalią grawitacyjną. Dalsze badania wykazały, że struktura ta jest w większości zbudowana z metalu, ma dużą masę i gęstość. Przy tym tworzy depresję o głębokości 848 metrów. Wyniki tych badań, wykonanych na przestrzeni ostatnich lat zdają się potwierdzać teorię o kraterze po uderzeniu asteroidy.
Rozwikłaniu tej zagadki nie sprzyja samo miejsce – domniemany krater przykrywa pond 2-kilometrowa warstwa lodu. Jeśli jednak kiedyś uda nam się dostać pod nią, wtedy być może dowiemy się więcej o samym kataklizmie.
Naukowcy sądzą, że asteroida, która wybiła tak wielki krater mogła mieć nawet 48 kilometrów średnicy, a wiec 4-5 razy więcej niż ta, która doprowadziła do wymarcia dinozaurów. Jej upadek wiążą z tzw. wymieraniem permskim, kiedy z powierzchni Ziemi zniknęło 90% gatunków roślin i zwierząt.
Fakt, że odpowiedź na wszystkie wątpliwości znajduje się głęboko pod lodem sprawia, że wokół anomalii narosło wiele teorii paranaukowych i paranormalnych. Według nich ta okrągła struktura to statek obcych, Atlantyda lub inna pozostałość jakiejś zaawansowanej cywilizacji. Czy tak jest? Wersja z kraterem jedna wydaje się bardziej prawdopodobna.
Być może w kolejnych latach odwierty w lodowcach Antarktydy dadzą nam jednoznaczną odpowiedź co kryje ten lodowy kontynent. I czy faktycznie jest to krater po asteroidzie tak potężnej, że wpłynęła na ukształtowanie dzisiaj znanych nam kontynentów?