Nie tak dawno straszno nas, że nuklearną wojnę rozpęta niestabilny „Rocket Man” z Pjongjangu. Inni widzą zagrożenie we Władymirze Putinie, a inni w Donaldzie Trumpie. Jednak raport think-thanku Catham House lokalizuje zagrożenie zupełnie gdzie indziej.
Analitycy zwracają uwagę na zasadniczą słabość systemów obronnych i sterujących pociskami balistycznymi wyposażonymi w głowice nuklearne. Jest nią… przestarzałość, a tym samym duża podatność na cyberataki.
Według raportu opublikowanego przez Catham House, wojnę atomową mogą rozpętać… hakerzy! Jeśli uda im się włamać się do najwrażliwszych systemów informatycznych mocarstw, to uzyskają dostęp do ich arsenałów atomowych. Mogą uzbroić głowicę, odpalić je, albo wpłynąć na wybór celu, w który mają uderzyć.
Wszystko dlatego, że systemy te projektowano w czasach, gdy komputery raczkowały i o hakerach nikt jeszcze nie słyszał. Zdaniem autorów raportu również dzisiaj, gdy czasy się zmieniły, nadal nie są one odporne na ataki z zewnątrz.
Możliwość przejęcia kontroli nad arsenałem nuklearnym to opcja najgorsza, ale też najmniej prawdopodobna. Ale wystarczą same próby ataku by zasiać w społeczeństwie strach. Dodatkowo, hakerzy mogą próbować utrudnić komunikację, czy wprowadzać w błąd fałszywymi danymi dowódców podejmujących decyzje o wystrzeleniu pocisków.
Na ile realne jest takie zagrożenie? Tego niestety nie rozstrzygniemy. Zapewne znają je Ci, którzy zarządzają systemami broni masowego rażenia. I miejmy nadzieję, że traktują je poważnie i nie zlekceważą żadnego sygnału o takim niebezpieczeństwie.
o2.pl