Ostatni sztorm wyrzucił na plażę w Sydney potężną meduzę. Zwyczajowo gatunek ten nie przekracza 30 centymetrów, tymczasem ten egzemplarz ledwo mieści się na ponad dwumetrowej desce surfingowej! A co gorsza jest on bardzo groźny dla człowieka.
Meduza ta to w rzeczywistości zbiorowość malutkich organizmów, które żyją razem. Naukowa nazwa to Physalia physalis, lepiej jednak znana jest jako żeglarz portugalski. Organizm ten nie porusza się sam, jest zdany na łaskę i niełaskę wody. Unosi się na jej powierzchni dzięki sporemu pęcherzowi wypełnionemu powietrzem. Nie dziwne więc, że orkan Oma wyrzucił meduzę na brzeg.
ZOBACZ: Krwią dziecka i żony wymazał całe mieszkanie. Wstrząsające szczegóły masakry w Bolesławcu
Żeglarze portugalskie zazwyczaj nie przekraczają długości kilku-kilkunastu centymetrów, wyjątkowo jednak ich parzydełka mogą osiągać długość nawet kilkunastu metrów! Są one zabójcze dla wielu małych zwierząt morskich. Część zaś jest na nie odporna i chowa się w okolicach żeglarzy, będąc w ten sposób zabezpieczona przed atakiem drapieżników.
Dla ludzi spotkanie z żeglarzem portugalskim może się skończyć poparzeniami. W skrajnych wypadkach toksyny wytwarzane przez parzydełka mogą doprowadzić do zaburzeń układu krążenia i zapaści. Dlatego tam gdzie występują żeglarze, raczej nie poleca się kąpać w morzu!
Internauci viralem rozpowszechnili zdjęcie giganta z Sydney. Wywołało przeróżne reakcje, a skrajnie niechętni meduzie zaproponowali by… spalić cały ocean!