Sporo miejsca media i naukowcy poświęcają problemowi globalnego ocieplenia, a w raz z nim – wzrostowi poziomu mórz i oceanów. Zazwyczaj problem ten odnosimy do wielkich metropolii jak Londyn, Nowy Jork, albo do wysp i wysepek Pacyfiku. A jak wzrost poziomu wody odbije się na Bałtyku i naszym państwie? Okazuje się, że bardzo mocno!
Wystarczy, że poziom wody w Bałtyku wzrośnie o 1 metr, co czeka nas już w 2100 roku i będziemy mieli spory problem. Jak pokazują mapy na stronie flood.firetree.net pod wodą znajdzie się spora część Gdańska, Gdyni, całe Żuławy Wiślane, niektóre dzielnice Szczecina i wiele z popularnych dziś, nadmorskich kurortów jak Międzyzdroje, Mielno, a częściowo także Darłowo. Inne z kolei staną się wyspami. Żeby dostać się na plażę wystarczyć będzie przejażdżka na przedmieścia Koszalina, który stanie się miastem nadmorskim, Elbląga, Malborka czy Tczewa.
To jednak nie koniec – według przewidywań uczonych w ciągu kolejnych 400 lat poziom wody urośnie o kilkanaście metrów, a to będzie już prawdziwą katastrofą! Jeśli poziom wody podniesie się o 13 metrów do 2500 roku, to po znacznej części Trójmiasta będziemy mówić w czasie przeszłym. Wspomniany Malbork będzie podwodną twierdzą i atrakcją dla nurków, woda zaleje Elbląg, a morska woda może sięgać aż do Grudziądza. Brzmi przerażająco?
ZOBACZ TEŻ: Przerażające morderstwo – udusili ciężarną, a z jej brzucha wyjęli dziecko!
W zachodniej części wybrzeża woda sięgnie aż po Lębork, niezatopiona część Szczecina stanie się wyspą odciętą od Polski, a do Kostrzyna nad Odrą zamiast na Woodstock być może będzie się jeździć na plażę.
Oczywiście – to tylko przewidywania. Istnieją pewne przesłanki by faktycznie sądzić iż poziom mórz może znacząco się podnieść w kolejnych wiekach, jednak nie należy tego traktować jako prawdy objawionej. Uczeni zajmując się pogodą i klimatem już wielokrotnie pokazali, że nawet ich „pewne” teorie brały w łeb.