Nastolatka ze Szwecji już dłuższy czas bryluje we wszystkich mainstreamowych mediach. Jej słynne „How dare you?!” stało się zaczynem setek memów i przeróbek. Teraz okazuje się, że Greta Thunberg została zrobiona w bambuko przez prezydenta Chile!
Jak być może wiecie, nastoletnia eko-aktywistka porusza się po świecie środkami transportu, które nie generują lub generują minimalny ślad węglowy – np. pociągami czy statkami. Wprawdzie logistyka wokół jej wypraw jest tak skomplikowana, że sumarycznie Greta Thunberg ze Szwecji generuje znacznie więcej CO2 niż gdyby po prostu wsiadła w samolot, ale tym się ona wcale nie przejmuje. Ostatnio wyruszyła w rejs do Chile, gdzie miał się odbyć szczyt klimatyczny COP25.
ZOBACZ TEŻ: Szalony pediatra zniszczył życie setkom dzieci. Robił coś niewyobrażalnego
Problemy zaczęły się gdy prezydent Chile Sebastian Pinera odwołał szczyt w Santiago z powodu trwających w kraju zamieszek. Zginęło w nich 18 osób i władze Chile obawiały się, że nie sprostają zabezpieczeniu takiej imprezy. W związku z tym szczyt przeniesiono z Santiago, stolicy Chile do Madrytu, stolicy Hiszpanii. Jednak Greta zdążyła już swoim stateczkiem dopłynąć do Chile…
Ponieważ COP25 został oficjalnie przeniesiony z Santiago do Madrytu, potrzebuję pomocy. Okazuje się, że przepłynęłam pół świata w złym kierunku. Teraz muszę znaleźć sposób na przekroczenie Atlantyku w listopadzie… Gdyby ktoś mógł mi pomóc w transporcie, byłabym bardzo wdzięczna
– napisała Greta na swoim Twitterze.
Cóż, mamy nadzieję, że Greta po prostu zostanie w Chile… i może nawet na dłużej? Przecież zimowy Atlantyk to nie igraszka, więc może powinna tam poczekać do wiosny? Z drugiej strony, jak w ogóle chciała ona powrócić ze szczytu, który był zaplanowany na 2-13 grudnia? Po szczycie klimatycznym pogoda magicznie miałaby się poprawić dzięki jej występom a fale na Atlantyku zostałyby opanowane? To wszystko byłoby piramidalnie śmieszne, gdyby nie było po prostu smutne.