W 2009 roku sieć McDonald’s stwierdziła, że czas zwijać manatki i wycofać się z Islandii. Mroźna wyspa została w ten sposób pozbawiona dostępu do największej sieci fast food na świecie. Pewien Islandczyk postanowił, że na pamiątkę kupi burgera, który był jednym z ostatnich przygotowanych na wyspie. Po 10 latach sprawdził jak ma się jego pamiątkowa kanapka.
Hjörtur Smárason w 2009 roku zainwestował w cheese burgera i frytki. Jak być może sami wiecie, krążą po świecie opowieści, że jedzenie z McDonald’s nigdy się nie psują. Nie uświadczymy na nich pleśni, grzyba, a mięso nie gnije i nie śmierdzi. Jak to możliwe? Nie wiemy, ale Hjörtur postanowił sprawdzić, czy to wszystko prawda.
ZOBACZ TEŻ: Nastolatek miał prośbę do kolegi na Instagramie. Ten od razu wezwał policję!
Mężczyzna po jakimś czasie przekazał zestaw obiadowy do islandzkiego muzeum, które przez pewien czas wystawiała go jako swoistą ciekawostkę. Później jednak poinformowało właściciela tego przedziwnego eksponatu, że zamierza wyrzucić burgera i frytki do kosza. Fama głosi, że to przez to, że niektórzy turyści usiłowali je podjadać… Tak czy siak na to Hjörtur Smárason nie mógł przystać!
Odebrał z muzeum swoją własność, a następnie przekazał do zaprzyjaźnionego hostelu Snotra House, zlokalizowanego na południu wyspy. Teraz słynny cheeseburger cieszy oczy gości tego przybytku oraz internautów – bowiem ci szybko podchwycili i rozpowszechnili zdjęcia burgera sprzed dekady.
Co by nie mówić – cheeseburger i frytki wyglądają niemalże tak, jakby chwilę temu wyszły z kuchni w McDonald’s. Nie wiemy czego się tam dodaje do jedzenia, ale wygląda ono na naprawdę długowieczne. Internauci zwracają też uwagę na to, że pudełko od frytek i opakowanie kanapki wyglądają gorzej niż ich zawartość!