71-letni Bernard Gore umówił się ze swoją żoną w wielkim centrum handlowym Westfield Bondi Junction w centrum Sydney. Przez przypadek znalazł się jednak w miejscu, z którego nie było wyjścia. Po 3 tygodniach znaleziono jego zwłoki.
71-latek miał spotkać się z żoną i wspólnie zrobić zakupy. Niestety, w oczekiwaniu na partnerkę wszedł w drzwi przeciwpożarowe. Były one otwarte od strony centrum handlowego, jednak gdy zamknęły się za staruszkiem, zatrzasnęły się na amen.
ZOBACZ TEŻ: Lekarze myśleli, że to rak. Tymczasem jego mózg był ZJADANY przez…
71-latek trafił do bocznej klatki schodowej, która prowadziła wgłąb technicznych korytarzy ciągnących się całymi kilometrami na różnych poziomach galerii handlowej. Wszystko wskazuje na to, że staruszek zgubił się w nich, a początki demencji uniemożliwiły mu odnalezienie drogi powrotnej lub skuteczne wezwanie pomocy.
Po 20 dniach od zaginięcia zwłoki pana Gore’a znalazł przypadkiem pracownik galerii handlowej. Podejrzewa się, że mężczyzna żył około tygodnia w ciemnych korytarzach. A więc przez co najmniej kilka dni istniała szansa, żeby go uratować.
Jak mogło do tego dojść? Ten smutny wypadek miał miejsce w 2017 roku, ale dopiero teraz kończy się postępowanie sądowe w tej sprawie. Okazuje się, że zawiodło dosłownie wszystko.
Policja nie przejrzała monitoringu galerii całościowo, a tylko zapisy z kamer z części ogólnodostępnej. Dodatkowo, nikt nie sprawdził korytarzy technicznych – policjanci uznali, że skoro 71-latka nie ma od pewnego momentu na nagraniach monitoringu, to musiał wyjść z budynku i zaczęli przeszukiwać inne miejsca. Z kolei obsługa techniczna galerii sprawdza korytarze techniczne tylko raz w miesiącu.
Gdyby nie szereg nachodzących na siebie zaniedbań, pan Gore zapewne przeżyłby i być może cieszył się życiem aż do dzisiaj. To pokazuje jak ważne jest sumienne poszukiwanie osób starszych, które mogą mieć problemy z pamięcią i z tego powodu potrafią trafić w zupełnie nieprawdopodobne miejsca.