Marian Banaś, prezes Najwyższej Izby Kontroli, zdaniem senackiego biura legislacyjnego jest zobowiązany do współpracy z komisją senacką! Co to może oznaczać dla polityka?
Marian Banaś może mieć naprawdę niełatwo. Widać, że zbierają się nad nim czarne chmury. Jako szef NIK-u jest zobowiązany do współpracy z komisją senacką. Gwarantuje to Biuro Legislacyjne Senatu mówiąc, że: „Przedstawiciel organu państwowego jest obowiązany do współpracy z komisją senacką w sprawach będących przedmiotem jej zakresu działania – na żądanie komisji albo jej przewodniczącego”. Skoro opozycja przejęła wyższą Izbę Parlamentu, to możemy się spodziewać niejednej sensacji!
Marszałek Senatu prof. Tomasz Grodzki w rozmowie z telewizją TVN dał jasno do zrozumienia, że Banasia czekają trudne chwile. Grodzki mówił: „Mogę mu [Banasiowi] zapewnić, że będzie to zgodne z kulturą i obyczajem dyplomatycznym panującym w Senacie. Jednak na pewno nie mogę mu obiecać, że nie będzie miał on trudnych pytań”. A tak się właśnie składa, że od dłuższego czasu prezes NIK-u ignoruje dziennikarzy i odmawia odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie. Szczególnie, jeśli kamera nie ma logo TVP.
Główne zarzuty, jakie stawia Banasiowi opozycja to sprawa zeznań majątkowych, uchylania się od płacenia należnych podatków. Kluczową kwestią w sprawie Mariana Banasia jest jego znajomość z krakowskim „podziemiem”. Chodzi tu o głośną sprawę tzw. hotelu na godzinę, na której trop wpadli dziennikarze TVN-u.
ZOBACZ TEŻ: Tusk jednak wróci i stworzy NOWĄ partię?! „Ludzie mnie znają, chcę to…”
Opozycja, jak to opozycja, domaga się natychmiastowej jego dymisji z funkcji prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Grzegorz Napieralski (Koalicja Obywatelska) mówi wprost: „Tych niejasności wokół prezesa NIK-u jest już tak dużo, że on sam powinien podać się do dymisji”.
Na wszystkie pytania senatorów szef NIK-u musi odpowiedzieć. O ile będzie wezwany „na dywanik”, czego jednak możemy być pewni. „Z racji tego, że w wyborze szefa NIK brał udział Senat, to Senat ma prawo oczekiwać informacji odnośnie procesu wyborczego, dlaczego nie mieliśmy pełnej informacji” – mówił Tomasz Grodzki.
Źródło: TVN 24