Po siedmiu latach śledztwa policja z Rybnika odnalazła zwłoki zaginionego p. Andrzeja.
P. Andrzej pół roku przed swoim zaginięciem zamieszkał z Sebastianem P. , jego żoną i dziećmi. Przyjął ich pod swój dach w zamian za opiekę, rzekomo obiecując również przepisanie majątku. Kilka miesięcy później zaginął po nim słuch.
Rodzina Sebastiana P. utrzymywała, że mężczyzna wyjechał na Mazury do poznanej wcześniej kobiety, zabrał wszystkie dokumenty i nie chciał, aby ktokolwiek ingerował w jego życie.
Policja szybko sprawdziła i obaliła te wersję.
W końcu policjanci podejrzewając, że za zaginięciem mężczyzny stoi Sebastian P.,wezwała go na badanie wariografem. Mężczyzna męczony wyrzutami sumienia, zgłosił się na policję przed wyznaczoną datą, przyznając do winy.
Sebastian P. zeznał, że między nim, a p. Andrzejem doszło do sprzeczki, w wyniku której bił mężczyznę tak długo, aż przestał oddychać. Potem zakopał go w ogródku.
Żona Sebastiana P. twierdzi, nic nie wiedziała o czynie męża, będąc pewna, że wyjechał on na Mazury.
Źródło TVN 24