W ciągu 18 lat byli w stanie wojny, a ich wojska przebywały na obcym terytorium. Dziś zapadła kluczowa decyzja, która zakończyła konflikt.
Od lat mówiło się o bezsensowności tej wojny. Wielu prezydentów chciało ją oficjalnie zakończyć. Udało się to dopiero Donaldowi Trumpowi. W sobotę obie strony podpisały ważne porozumienie.
W październiku 2001 roku prezydent George W. Bush podjął pierwsze kroki w tzw. „wojnie z terroryzmem”. Celem Stanów Zjednoczonych była Al-Kaida i Osama bin Laden, ale w czasie wojny cierpieli także zwykli obywatele. W sobotę sekretarz stanu USA Mike Pompeo oraz przywódca talibów Abdul Ghani Baradar podpisali porozumienie pokojowe.
Z porozumienia wynika, że z terytorium Afganistanu mają wycofać się obce wojska. Żołnierze Stanów Zjednoczonych i NATO na opuszczenie tego terytorium mają 14 miesięcy. Wśród nich będzie także polski kontyngent. W zamian za to talibowie obiecali zerwać więzi łączące ich z Al-Kaidą i pomóc w walce z Państwem Islamskim.
Oprócz tego talibowie mogą liczyć na uwolnienie przez amerykański i amerykański rząd 5 tysięcy więźniów wojennych, sami mają postąpić podobnie wobec tysiąca przetrzymywanych przez nich jeńców. 20 sierpnia wygasną sankcje nałożone na talibów przez Amerykanów.
ZOBACZ: Wałęsa GROZI Kaczyńskiemu. Snuje przerażającą wizję
Amerykanie zostawiają sobie jednak furtkę bezpieczeństwa. Mike Pompeo stwierdził, że realizacja planu będzie zależeć od „pełnego wywiązania się talibów ze zobowiązań zawartych w porozumieniu”. W razie jakichkolwiek odstępstw, porozumienie zostanie natychmiast unieważnione.
Po wycofaniu wojsk, w Afganistanie ma rozpocząć się proces odbudowy kraju. Abdul Ghani Baradar nie waha się prosić o pomoc. Powiedział, że ma nadzieję, że pomogą w tym rządy USA, ale także Pakistanu, Chin, Indonezji oraz Rosji.