Rodzicie zignorowali niepozorny ból głowy swojego dziecka. Szybko tego pożałowali.
Czasami wystarczy niewystarczająco skoncentrować uwagę czy nawet zbagatelizować na pozór niegroźne objawy, by doszło do tragedii. Tak też było w przypadku 6-letniego chłopca.
Pewnego dnia chłopczyk poskarżył się na ból głowy. Wydawać by się mogło, że nie jest to jakiś szczególnie alarmujący objaw. W związku z tym rodzice dali dziecku delikatny środek przeciwbólowy. Jego działanie od razu przyniosło chłopcu ulgę i mógł on wrócić do zabawy.
Wieczorem chłopiec jak zawsze ułożył się do snu i nic nie zapowiadało nadchodzącego dramatu. Rodziców w środku nocy obudził przeraźliwy krzyk ich synka.
Dziecko wykrzykiwało, że boli go głowa i szyja, a przy tym mocno wymiotował. Następnego dnia dziecko nie poszło do szkoły i zostało z babcią.
Rodzice zabrali 6-latka do lekarza w Halifax w Anglii, gdzie usłyszeli, że to może być wirus. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział jak poważny.
Objawy nie ustępowały, a chłopiec mdlał z wycieńczenia. Natychmiast trafił więc do szpitala. Okazało się, że dziecko ma wirusowe zapalenie opon mózgowych. Prześwietlenie wykazało obrzęk mózgu, podjęto więc decyzję o wprowadzeniu chłopca w stan śpiączki farmakologicznej.
Obrzęk rozprzestrzenił się również na rdzeń kręgowy. Sytucja została na szczęście w porę opanowana. Teraz chłopczyk powoli dochodzi do zdrowia i zaczął oddychać bez pomocy respiratora. Mimo wszystko po tych ciężkich przejściach 6-latek jest wesoły i pełen życia.
ZOBACZ TEŻ:Staruszka zamówiła taksówkę. Kierowca NATYCHMIAST ZAWRÓCIŁ, gdy poznał cel 92-latki!
Sarah Girdwood- matka chłopca przestrzega innych rodziców, aby nigdy nie bagatelizowali nawet najbardziej zwyczajnych sygnałów, jakie wysyła organizm ich dziecka.
Źródło:pikio.pl/pixabay