W sporze o Trybunał Konstytucyjny nie chodzi o demokrację i rządy prawa, a o twardą grę polityczną, której stawką jest dostęp od koryta.
Komisja Wenecka, która jest organem doradczym Rady Europy (organizacja nie ma nic wspólnego z Unią Europejską), wypowiedziała się na temat ustawodawstwa dotyczącego Trybunału Konstytucyjnego. Jej zdaniem zarówno poprzedni parlament (zdominowany przez koalicję PO-PSL), jak i obecny (zdominowany przez PiS) podjął w tym zakresie działania niezgodne z konstytucją, co rzekomo podważa demokrację i praworządność w Polsce. Jednocześnie zarekomendowano, by partia rządząca i opozycja podjęły dialog.
– Opinia Komisji Weneckiej nie jest opinią wiążącą, Komisja wydała setki takich opinii i różne państwa różnie reagowały na takie opinie, były takie, które ją wprowadzały w części, w całości, ale były też takie, które nie uznawały jej wcale i z tego powodu te państwa nie przestały istnieć – powiedziała Beata Mazurek, rzeczniczka klubu PiS. W końcu suwerenem jest przecież polski parlament, a nie międzynarodowe gremia. Pozycji rządu broni znany podróżnik i pisarz Wojciech Cejrowski. „Komisja jest mniej ważna, niż suwerenne państwo, dlatego zupełnie spokojnie możemy ją mieć gdzieś, razem z jej ustaleniami, przeciekami i troską o los RP” – napisał na Cejrowski Facebooku. „Gdyby jakaś zagraniczna komisja próbowała się wtrącać w wewnętrzne sprawy USA, zostałaby wyśmiana, zignorowana. Gdyby wtrącała się w sprawy Izraela, zostałaby wyśmiana, w sprawy Korei Północnej, Francji itd. – to samo” – podkreślił. W podobnej sytuacji premier Węgier Wiktor Orban, po otrzymaniu nieprzychylnej opinii Komisji Weneckiej, bronił swojego stanowiska w sprawie trybunału konstytucyjnego.
Klub Kukiz`15 – najbardziej obiektywne ugrupowanie w Sejmie – aby wyjść z patowej sytuacji, sugeruje zmianę konstytucji i wybór całkowicie nowych sędziów TK. Znacznie bardziej radykalny w swoich propozycjach jest eurodeputowany Janusz Korwin-Mikke. Jego zdaniem w efekcie sporu o Trybunał Konstytucyjny mamy do czynienia z dwoma porządkami prawnymi, co może doprowadzić do wojny domowej, sugerując, by wojsko przejęło władzę i wprowadziło porządek.
Zgodnie z ubóstwianą przez UE demokracją, parlament, w którym demokratyczną większość, uzyskaną w demokratycznych, legalnych wyborach, ma Zjednoczona Prawica, może przeprowadzić każdą zmianę prawa, w tym także likwidację samego Trybunału Konstytucyjnego. Na tym polega demokracja, że rządzi większość, ale skoro już się na to godzimy, to aberracją są sprzeciwy opozycji parlamentarnej (PO, Nowoczesna) i pozaparlamentarnej (KOD). Przypominam, że w wielu krajach europejskich, w których znacznie bardziej ugruntowana jest demokracja i rządy prawa niż w Polsce, sądu konstytucyjnego w ogóle nie ma (Szwajcaria, Szwecja). Ba, są nawet kraje, i to znacznie bardziej poważane od Polski, gdzie nie ma nawet konstytucji (Wielka Brytania, Nowa Zelandia)! I nikt mi nie zarzuci, że wymienione państwa nie są bardziej demokratyczne i bardziej praworządne niż ubecka, neokolonialna, kompradorska post-PRL, w której żyjemy, a do zmiany czego dąży PiS.
Tymczasem – jak zauważa prof. Krystyna Pawłowicz – każda ustawa powinna być badana pod względem konstytucyjności przed jej uchwaleniem, a nie po – tak jak to ma miejsce w kwestii zgodności ustaw z prawem unijnym. A tylko naiwniak może myśleć, że KOD-owi (jeden z ważnych polityków PiS ujawnił „Faktowi”, że ustalono, iż „kilkoro regionalnych organizatorów protestów to ludzie z nomenklatury, a nawet ludzie dawnych służb”), PO czy Ryszardowi Petru ze swoją partią, a przede wszystkim ich mocodawcom, zależy na obronie demokracji i rządów prawa. Tu chodzi o twardą grę polityczną, której stawką jest odspawanie od koryta i pieniędzy podatników. Głównym obrońcą tego układu w Trybunale Konstytucyjnym jest sędzia Andrzej Rzepliński (m.in. ostatnie orzeczenie, że zmiany w ustawie o TK, przeprowadzone przez parlament zdominowany przez PiS, są niezgodne z Konstytucją). Ale boją się też (szczególnie ci z PO i PSL), że Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i jednocześnie prokurator generalny, dobierze się im do skóry i powsadza do więzień za wszystkie afery, jakie miały miejsce za 8 lat ich rządów, kiedy to paśli się na pieniądzach podatników.