Źle się dzieje w obozie pod K2. Dwóch wspinaczy zaliczyło niebezpieczne wypadki i odniosło obrażenia. Jeden himalaista, Rafał Fronia, czeka na ewakuację. Medialny szum nie pomaga polskim wspinaczom. Ciągłe połączenia telefoniczne z dziennikarzami sprawiają, ze niektórym puszczają nerwy.
Na transport śmigłowcem z bazy do szpitala czeka Rafał Fronia, któremu spadający kamień złamał rękę. Niestety, tak samo jak w wypadku akcji na Nanga Parbat, Pakistańczycy zwlekają z uruchomieniem śmigłowca. Chcą mieć na stole gotówkę i żadne polisy ubezpieczeniowe, ani gwarancje ich nie przekonują.
Na antenie TVP Info miało miejsce wczoraj połączenie na żywo z bazą pod K2. Krzysztof Wielicki, kierownik wyprawy, opowiadał o sytuacji w obozie i stanie Rafała Froni. Gdy dziennikarka poprosiło o krótką rozmowę z himalaistą, Wielicki się zgodził. Chyba zbyt pochopnie.
Rafał Fronia, zmagający się zapewne z potwornym bólem i na mocnych środkach przeciwbólowych nie był zbyt rozmowny. Na pytanie dziennikarki o to jak się czuje odpowiedział krótko: „Miała pani kiedyś złamaną rękę?”
Gdy kobieta zaczęła naciskać na konkretniejszą odpowiedź o jego stan Fronia wypalił:
„No… do dupy… Dajcie nam spokój. Mogę się rozłączyć? Czołem, cześć”.
Skołowana dziennikarka nie spodziewała się takiego obrotu sprawy.Himalaista rozłączył się.
Niestety, obawiamy się, że upływający czas i niesprzyjające warunki połączone z wyeliminowaniem już trzech wspinaczy przekreślą szanse na zdobycie K2 zimą. Nie ma jednak co wyrokować – do końca zimy wciąż zostało nieco czasu. Polskim himalaistom natomiast na pewno pomogłoby większe odseparowanie się od mediów. Tymczasem słyszymy, że do ekipy ma dołączyć dziennikarz TVP Sport i mamy o tym jak najgorsze zdanie.