Samoizolacja z powodu koronawirusa sprawia, że ciężko zadbać o odpowiednią opaleniznę. Choć słońce coraz wyżej, dni dłuższe, a temperatury przyjemniejsze dla skóry, zdrowy rozsądek każe zostać w czterech ścianach. Samoopalacz może być niezłym rozwiązaniem pośrednim, szkoda że… kryją się za nim niespodziewane niespodzianki!
35-letnia Jenni z Wielkiej Brytanii chciała zastosować na skórę samoopalacz. Odbyła długą, relaksującą kąpiel, nałożyła środek i poszła spać. Niespecjalnie przejęła się uwagami dzieci, które ostrzegały ją, że substancja, którą nakłada ma dziwnie zielonkawą barwę… Gdy rano obudziła się i stanęła przed lustrem nogi się pod nią ugięły – wyglądała jak kuzynka Shreka! Jak mogło do tego dojść?
Jenni dopiero wówczas przejrzała etykietę samoopalacza, który jak się okazało był przeterminowany. Kobieta musiała zaopatrzyć się w specjalny środek, którym myła się przez kilka dni, aby stracić zieloną barwę. Przyjaciele, którym rozesłała swoje zdjęcia uznali, że prościej byłoby zrobić operację nosa i upodobnić się do Shreka lub Fiony, niż wrócić do naturalnej barwy skóry!
ZOBACZ TEŻ: Czarny rekord zgonów na COVID-19 w USA. Donald Trump wytoczył potężne oskarżenia
Po kilku dniach zielony kolor udało się jej zmyć. Teraz postanowiła podzielić się swoimi zdjęciami w sieci, aby poprawić humor wszystkim tym, którzy tak jak ona siedzą w izolacji.
„Kiedy zobaczyłam się w lustrze, nie mogłam uwierzyć. Wyglądałam jak wiedźma. Najgorsze było to, że nie wyglądało to, jak warstwa farby. Miałam wrażenie, że nie będę mogła się tego pozbyć”
– wspomina kobieta.