W poniedziałek, 28 lipca, rozpoczęła się ogólnopolska akcja protestacyjna kolejarzy, która potrwa do środy (30 lipca). Pracownicy kolei sprzeciwiają się polityce transportowej państwa, która – ich zdaniem – faworyzuje transport drogowy, a kolej spycha na dalszy plan.
Protest organizują Związek Zawodowy Maszynistów Kolejowych i OPZZ. W ramach akcji w 13 miejscach w całej Polsce związkowcy będą blokować ważne drogi i skrzyżowania. Utrudnienia mają trwać codziennie w godzinach od 10:00 do 14:00.
Dlaczego protestują?
Związkowcy alarmują, że sytuacja w kolei towarowej staje się dramatyczna – firmy ograniczają działalność, zwalniają pracowników, a transport towarów przenosi się na drogi. Ich zdaniem państwo bardziej wspiera transport samochodowy, między innymi znosząc opłaty za autostrady, podczas gdy kolej mierzy się z rosnącymi kosztami.
Leszek Miętek, przewodniczący związku, podkreśla, że brakuje długofalowej strategii dla rozwoju kolei. Ostrzega, że jeśli nic się nie zmieni, skutki będą odczuwalne nie tylko dla pracowników, ale też dla środowiska i bezpieczeństwa na drogach.
Gdzie będą blokady?
Protesty zaplanowano m.in. w Warszawie, Bydgoszczy, Dąbrowie Górniczej, Żorach, Tarnowskich Górach, Czechowicach-Dziedzicach i kilku innych miejscowościach. W niektórych lokalizacjach, jak np. w Strzyńcu i Stróży-Kolonii, mogą wystąpić poważne utrudnienia – całkowite zamknięcia dróg krajowych lub ruch wahadłowy.
Czego domagają się kolejarze?
Związkowcy chcą:
- większego wsparcia dla kolei towarowej i pasażerskiej,
- zatrzymania masowych zwolnień,
- wyrównania szans kolei względem transportu drogowego,
- jasnej polityki rozwoju kolei w Polsce.
Co mówi rząd?
Ministerstwo Infrastruktury zapewnia, że prowadzi rozmowy ze środowiskiem kolejowym. Resort zapowiada też inwestycje w tabor i infrastrukturę, ale według związkowców te działania są zbyt wolne i niewystarczające.
