Martyna Wojciechowska jak na podróżniczkę na krańce świata przystało, ma różne przygody.
Dziś Martyna opowiedziała jak trafiła w chmurę wyładowania elektrostatycznego. Do tego nietypowego zdarzenia doszło podczas wyprawy na Elbrus (najwyższy szczyt Kaukazu w Rosji niedaleko granicy z Gruzją).
wpadłam w chmurę wyładowania elektrostatycznego!
To jest coś takiego jak rozproszony piorun⚡️ wyładowania czuje się na całym ciele, włosy są naelektryzowane, miałam wrażenie, że zaraz się usmażę. (…)Niezwykłe doświadczenie w towarzystwie dwóch wybitnych himalaistów Darka Załuskiego i ś.p. Artura Hajzera🙏🏻 – opisuje Wojciechowska.
Po wyładowaniu Martyna nie tylko ma „fryzurę jak po trafieniu piorunem”.
To wyładowanie zdaniem podróżniczki odbiło się także na jej córce Marysi (ur. 2008).
Na Elbrus Wojciechowska wspinała się bowiem 13 lat temu, gdy była w ciąży:
Wczoraj miałam małą rocznicę, 13 lat temu, 29 sierpnia zdobyłam ELBRUS (5.642 m.), kolejny szczyt w projekcie KORONA ZIEMI. (…)
A rzecz w tym, że podczas wspinaczki na najwyższy szczyt Kaukazu w moim brzuchu towarzyszyła mi Marysia, która miała wtedy -6 miesięcy!
To by tłumaczyło dlaczego dziś jest taka wysokoenergetyczna!😜
Córka Martyny – Maria Błaszyk – trenuje gimnastykę powietrzną, więc faktycznie musi mieć sporo energii!
Zobacz też: „Odchodziłam już od zmysłów”! Sonia Bohosiewicz wylądowała w szpitalu z powodu…