MON ciągle chwali się sukcesami i niewiarygodnym rozwojem sił zbrojnych, ale w resorcie doskonale zdają sobie sprawę jak wygląda prawda.
Wiceminister Obrony Narodowej, Bartosz Kownacki opowiedział w „Gazecie Polskiej Codziennie” o faktycznym stanie polskiej armii i jej gotowości do obrony granic. O ile nikt nie ma wątpliwości, co do zaangażowania żołnierzy, o tyle często nie mają oni żadnych skutecznych narzędzi do zwalczania potencjalnych zagrożeń.
Kownacki przyznał, że w najgorszym stanie jest obecnie marynarka wojenna i obrona przeciwlotnicza. „Niebo mamy niemalże bezbronne” – mówi bez ogródek minister. I zwraca uwagę na to, że Polski nigdy nie będzie stać na siły lotnicze równoważne z tzw. „potencjalnymi przeciwnikami”:
„Nie będziemy mieć tylu myśliwców, ile mają nasi potencjalni przeciwnicy, ale jesteśmy w stanie uniemożliwić ich dominację nad polskim niebem. To jest najważniejszy element polskiego bezpieczeństwa, który powinien zostać zbudowany”
„Doświadczenia pokazują, że dominacja w powietrzu decyduje o przebiegu walki. Jeżeli nie jesteśmy jednak w stanie dominować, to przynajmniej posiadajmy narzędzie, które ograniczą potencjalnego agresora”
Z narzędziami jest jednak problem nie tylko w wypadku obrony przeciwlotniczej. Większość polskich brygad zmechanizowanych korzysta wciąż z bojowych wozów piechoty pamiętających lata 60-te i 70-te. Wiceminister przyznał otwarcie, że powinny być już dawno wycofane, ale brakuje następców.
Zapowiedział także większe zaangażowanie w projekt nowego bojowego wozu piechoty „Borsuk”, który do 2019 roku powinien dać efekt w postaci pierwszych prototypów.
Oczywiście przede wszystkim winę za zaniedbania, zdaniem ministra, ponoszą poprzednie rządy, a jako argument na poparcie tej tezy przywołuje historię z okrętami podwodnymi, które użytkowane są przez polską marynarkę.
„Na szczęście od przyszłego roku wychodzą z użytku. To dobitnie pokazuje, czego nie byli w stanie dokonać nasi poprzednicy. Budowa okrętu podwodnego, to okres ok. 7 lat. W związku z tym, (…) umowa na nowe powinna być podpisana około roku 2010-2011. Tak, żebyśmy mogli zastąpić te, które wychodzą, następnymi”
Niewątpliwie ostatnie lata to okres wielu zaniedbań w polskim wojsku, przez co nowoczesny sprzęt stanowi raczej pojedyncze wysepki w morzu muzealnego sprzętu niż standard, niemniej jednak przez dwa lata z wielu zapowiedzi MON spora część pozostała na papierze. A czas ucieka i „potencjalni przeciwnicy”, jak dyplomatycznie nazywa ich Kownacki, nie zasypiają gruszek w popiele.
za interia.pl